środa, 7 grudnia 2011

pogoda dla oborowych


































praca oborowego jest wbrew pozorom bardzo atrakcyjna, a stanowisko oborowego prestiżowe, czego dowodzi poniższa historia. Otóż pewien 23-latek przez kilka lat podawał się za oborowego i w ten sposób, jak sam powiedział, spełniał swoje marzenie. Sąd Rejonowy w Zgierzu aresztował 23-letniego mieszkańca tego miasta, który przez kilka lat podawał się za oborowego i posługiwał podrobioną legitymacja służbową. 23-latek wpadł, bo dużą czujnością wykazali się oborowi z pewnego PGR-u, w którym podając się za oborowego z innego PGR-u usiłował uzyskać dane dotyczące stanu doglądanego bydła.

Oborowi nie uwierzyli mu, że jest oborowym i sprawdzili to; Michał K. został zatrzymany. Okazało się, że w ten sposób młody mężczyzna działał od stycznia 2007 roku i w tym czasie kilkanaście razy podawał się za oborowego. Czasami robił to załatwiając swoje sprawy bądź dla innych osób. Zdarzało się również, że fałszywy oborowy zatrzymywał osoby podejrzewane o podszywanie się pod oborowych. Według prokuratury, podając się za oborowego Michał K. zatrzymał osobę podejrzewaną o jazdę rowerem po pijanemu i przekazał ją policji. W jednym ze sklepów posługując się fałszywą legitymacją oborowego zatrzymał także osobę podejrzewaną o kradzież i również przekazał ją w ręce policji. W innym przypadku namawiał osobę, która nielegalnie handlowała alkoholem, żeby została oborowym. Na prośbę znajomej próbował też zdobyć informacje co do sposobu życia jej męża oborowego. Podał się także za oborowego w jednym z zakładów karnych w regionie, bo chciał odbywać praktyki w przywięziennej oborze - powiedział rzecznik prokuratury okręgowej. Mężczyzna usłyszał zarzuty podawania się za oborowego i posługiwania się podrobioną legitymacją służbową. Podczas przesłuchania Michał K. przyznał się do zarzucanych czynów. Wyjaśnił, że robił to, bo zawsze chciał być oborowym i w ten sposób spełniał swoje marzenie. Grozi mu do pięciu lat więzienia.

poniedziałek, 28 listopada 2011

X Krucjata Różańcowa za Ojczyznę


15 czerwca 2010 r. w mieszkaniu w Teresinie koło Niepokalanowa rozpoczęła się X Krucjata Różańcowa za Ojczyznę, a Wy ani be, ani me, ani kukuryku! Polega ona na codziennym odmawianiu różańca w intencji cudu w Ojczyźnie, który nastąpi, gdy 10% Polaków, w tym mieszkających zagranicą, przystąpi do Krucjaty w liczbie 6 milionów. Krucjata jest dlatego, bo „Naród ginie" i jako przykład Abp Dzięga podaje Węgry, gdzie Krucjata zainicjowana kilka lat temu przez prymasa Węgier przyniosła w efekcie cud w postaci zwycięstwa wyborczego Orbana. Do chwili obecnej akces do Krucjaty zgłosiło 41 tys. 906 osób z całej Polski i świata. Udział w Krucjacie potwierdzili prymas senior Glemp i kard. Gulbinowicz. Artur Zawisza też zgłosił pomimo, że i bez Krucjaty codziennie odmawia różaniec, a jak nie odmawia, to kroczy na czele Marszów Niepodległości. Wy lepiej pokupujta różańce i zacznijta codziennie je na wszelki wypadek odmawiać, bo to nie nic wiadomo!

Robakomachia czyli indyjskie opowieści oficera Jej Królewskiej Mości, w "Kuryerze Warszawskim" z 1841 r. jako „Indyjskie przyjemności” zamieszczone

Officer angielski, który długo służył w Indjach Wschodnich opowiada : Po paradzie udałem się z kilku przyiaciołmi na śniadanie, przyczem chcieliśmy skosztować z beczki wina świeżo przewiezionego z Anglji. Na nasze nieszczęście zwierzątko piżmowe przebiegło nad beczką i tak każda kropla wina została zepsutą. Wracaiąc do domu spotkałem na drodze znaiomą Damę niesioną w palaukinie przystąpiłem do niej aby iej opowiedzieć ostatnią moią przygodę, nagle Dama krzyknęła z przerażenia. Stonóg uwiesił się swoiemi nogami czyli pazurami u iej nóżki; szczęściem znajdował się przy mnie Lekarz, ten zgniótł zwierzę (na 8 cali długie) silnem uderzeniem z narażeniem zgrabnej nóżki na ból dotkliwy. Biedna Panienka cierpiała w łóżku przez 7 tygodni, nakoniec wróciła do Europy, gdzie iej musiano nogę uciąć.

Odwiedziłem raz naszego Maiora, który posiadał najlepszy dom w całej załodze. Rozmawiaiąc z nim, przypadkowo spostrzegłem na suficie przebiegaiące owady, iednego z nich zrzuciłem laską i zdeptałem. Na zapytanie Maiora co robię, pokarałem mu zwierzątko; mój przełożony zbladł iak płótno, kazał zaraz rzeczy zapakować i przygotować do wyruszenia. „Jest to biała mrówka rzekł do mnie, owad ten pomnaża się tak prędko, że gdzie zagnieździ się, lepiej z domu uciec, niż narazić się na niechybne zapadnięcie domu. W przeciągu 24ch godzin drobne te zwierzątka przeciskaią się przez najmocniejsze belki. Goszczą teraz pod moim dachem i nie śmiem więcej tu sypiać; muszę też wszystkie moie rzeczy czyścić i kadzić, żebym tylko nie zabrał z sobą której z tych istot.

Z tąd udaliśmy się na obiad, który zastawiony iuż na stole przynęcał nas swoią wonią; nagle wszyscy musieli swoie miejsca opuście; rój lataiących pluskiew zaległ talerze i udzielił potrawom obmierzłego zapachu; musieliśmy czekać nim inne przyniesiono dania. Pewnego wieczoru rzuciłem się na łoże osłonięte gatą, aby muskitosy (owady) do niego nie wtargnęły i ustawione swoiemi nogami w naczyniach napełnionych wodą, żeby mrówki do niego nie wlazły; po 2 godzinnym spoczynku obudziłem się z bólem dotkliwym w twarzy i przy świecy, która zawsze musi palić się w pokotu, poznałem, że owady dręczyciele iednakże wtargnęły przez gazową siatkę do łoża. Obmywszy sobie twarz sokiem cytrynowym i naprawiwszy zasłonę, spałem nieiaki czas spokojnie, w tem za przebudzeniem się, spostrzegłem na stole niedaleko łoża Iiobre wanilię (gatunek najiadowitszych wężów), trwoga moia była niepodobną do opisania; wiedziałem, że gad przynęcany ciepłem, poczołgnie się do mojego łóżka. Wołałem o pomoc^ i mój angielski pies gończy wbiegł do pokoju: ledwo położył swoie łapy na stole, wąż z prędkością błyskawicy strzelił mu do pyska; na mój krzyk zbiegli się ludzie, węża iuż nie było, a pies zdechł. Ubrałem się i nazajutrz wyiechałem do Europy.

czwartek, 29 września 2011

beretologia stosowana

Beret, popularne w XIX, XX i na początku XXI wieku nakrycie głowy  pomimo tego, że w dzisiejszych czasach nie brzmi zbyt dumnie, to moim zdaniem powinno jednak brzmieć. Beret to brzmi dumnie. Nieprzypadkiem w najstarszej ikonografii chrześcijańskiej Adam i Ewa przedstawiani byli początkowo z zakrywającymi ich przyrodzenia beretami, zamienionymi dopiero na przełomie X i XI w. nie wiedzieć czemu na listki figowe, tak jak nie wiedzieć czemu wcześniej historiografowie przypisywali Juliuszowi Cezarowi,  przekraczającemu  ze swoimi legionami Rubikon, słynne słowa o rzucaniu kości, które w rzeczywistości dotyczyły beretów i brzmiały „berety zostały rzucone”. Zadziwiające jest również w badaniach historycznych obyczajów antycznych Spartan kariera pewnego życzenia, które spartańskie kobiety składały udającym się na wyprawy wojenne żołnierzom. Rzekomo dotyczyć ono miało „powrotu z tarczą” czyli żywym, w przeciwieństwie do powrotu „z tarczą”. Również i w tym przypadku trudno powiedzieć, w jaki sposób „tarcza” wyparła „beret”, w którym powrotu w rzeczywistości dotyczyło to życzenie. Świadczy o tym najdobitniej napis na pomniku poświęconym 300 spartańskim obrońcom Termopil, który w dosłownym tłumaczeniu brzmi: „Przechodniu, powiedz Sparcie, że berety na głowach mieliśmy do końca”. Święty Graal, którego poszukiwali rycerze Okrągłego Stołu, nie był tak naprawdę kielichem, a wykonanym ze złota beretem, jak również legendarny Wilhelm Tell nie ćwiczył celności kuszy ustawiając na czubku głowy swojego syna jabłko, bowiem w rzeczywistości był to zwykły, czarny beret.  Podobnie jest z anegdotą o Newtonie, któremu rzekomo na głowę spadło jabłko, w wyniku czego wpadł na koncept grawitacji, a wiemy już dzisiaj z cała pewnością, że był to beret. Archimedes krzycząc „Eureka” również nie miał na myśli ciężaru ciała zanurzonego w cieczy, a antyczny węzeł gordyjski był tak naprawdę beretem gordyjskim.      

Patrząc na dzieje beretu z dzisiejszej perspektywy nie zapominajmy, że w zamierzchłych czasach beret był tylko jeden, a dopiero wraz z upływem dziejów jego kształt i znaczenie ewoluowały – stąd współcześnie liczba rodzajów beretów i materiałów, z jakich je się wykonuje, może co słabsze jednostki przyprawić o zawrót głowy. Ten wspomniany wyżej pierwotny, pierwszy praberet, był zapewne pewną ideą wraz z upływem lat przyoblekająca się w kształty przypominające dzisiejsze berety. Także symboliczne znaczenie tego nakrycia głowy ulegało wraz  z upływem lat zmianom. Berety wykonane ze złota i wysadzane kamieniami szlachetnymi były w prehistorycznych czasach nakryciami głowy władców i dopiero w czasach biblijnego króla Salomona pojawiła się na jego czubku tzw. antenka, która pierwotnie mogła symbolizować stałą łączność ze światem bogów lub boga monoteistycznego jak w przypadku judaizmu. W czasach nam bliższych papieskie nakrycie głowy zwane „piuska” jest niczym innym jak zmodyfikowaną formą beretu.

Postmodernistyczna koncepcja beretu zakłada jego konceptualizację, czyli postulat wirtualnego nakrycia głowy, w sensie dosłownym niewidocznym dla otoczenia i dlatego m.in. uczeni skonstruowali beretograf, przyrząd do badania obecności na głowie wirtualnego beretu. Gwoli przypomnienia dodam, że badanie na beretografie jest dobrowolne i nie w każdym kraju ma prawną wartość dowodową. Pierwotne znaczenie tak często lekceważonego znaczenia tego nakrycia głowy zachowało się w ludowych przysłowiach i porzekadłach. Poznać pana po berecie; Nie beret zdobi człowieka; Tonący beretu się chwyta; Polak, beret dwa bratanki; Beret z wozu koniom lżej; Złej baletnicy przeszkadza beret na spódnicy; Idzie luty podkuj beret; W marcu jak w berecie; Pańskie oko beret tuczy; Gdzie beretów sześć, tam zimno w głowę; Gdzie diabeł nie może, tam kogoś w berecie pośle; Niedaleko pada beret od głowy. To tylko zaledwie garść ludowych mądrości, w których znaczenie beretu widać jak na dłoni. Beret, a raczej odległość, jaką przebywa rzucony w powietrze, stał się też w potocznym języku elementem zwrotu na określenie bliskiej odległości, stąd „rzut beretem”, który w antycznej Grecji był dyscypliną olimpijska, z której wywodzi się dzisiejszy rzut dyskiem. Słynna rzeźba Myrona z tamtych czasów przedstawia w rzeczywistości greckiego atletę rzucającego beretem.    

Temat beretu obecny był i jest do dnia dzisiejszego w filozofii, sztuce, literaturze, dramacie i filmie. „Nie można dwa razy założyć tego samego beretu” Heraklita z Efezu, „Mam na głowie beret, więc jestem” Kartezjusza, „Beret określający świadomośc” Marksa, „Wesołe berety z Winsdoru” i „Beret wenecki” Szekspira, „W poszukiwaniu straconego beretu” Prousta, „Beret zbuntowany” Camusa, „Mały beret” de Saint-Exupery’ego, „Nieznośna lekkośc beretu” Kundery, filmy Andrzeja Wajdy „Berety z Wilka”, „Beret obiecany” oraz „Beret z marmuru” i „Beret z żelaza”, Zanussiego „Struktura beretu” – to tylko nieliczne przykłady. 

Jeśli chodzi chodzi o materiały, z jakich wykonuje się berety, to są one najróżniejsze. Począwszy od klasycznego filcu, sukna czy wojłoku, poprzez wełnę moherową po papier czy sztuczne tworzywa jak plastik czy eternit. Antenki we współczesnych beretach służą do odbioru telewizji satelitarnej i sygnałów radiowych oraz w telefonii komórkowej. Berety używane bywają również w akceleratorach do doświadczeń z cząstkami elementarnymi, gdzie są rozpędzane do prędkości podświetlnych w celu zderzeń z cząstkami elementarnymi, w wyniku których powstają na krótki okres czasu nowe cząstki elementarne. Jedną z nich dotychczas nieodkrytą, nazwano nawet beretem Higgsa.  

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Latający Osinobus

Krążąca wśród kierowców blisko i dalekobieżnych busów, autobusów i autokarów mrożąca krew w żyłach opowieśc o Latającym Osinobusie tylko na pozór nawiązywała do morskiej legendy o Latającym Holendrze. Podstawowa różnica tkwiła w fundamentach, na których zbudowano obydwie historie. O ile wersja opowiadana przez marynarzy żaglowców, jeszcze nie tak dawno przemierzających morza i oceany, nigdy tak naprawdę się chyba nie wydarzyła, o tyle ta druga wydarzyła się naprawdę podczas pewnej zimy stulecia pod koniec lat t0-tych. Młodszym czytelnikom należy się jednak najpierw wyjaśnienie, czym tak naprawdę był pojazd najzupełniej oficjalnie nazywany osinobusem.

Otóż osinobus był przerażająca hybrydą autobusu i samochodu ciężarowego marki Star, na którego skrzyni, zwykle służącej do przewozu piasku, gruzu czy innego rodzaju ładunku, inżynierowie z fabryki w miejscowości Osin zamontowali w latach 60-tych XX wieku dwa rzędy foteli i przykryli to wszystko metalową puszką z małymi okienkami po bokach. W zamierzeniu konstruktorów tego motoryzacyjnego Frankensteina osinobusy miały służyc do przewozu małorolnych chłopów, którzy znudzeni uprawą swych niewielkich poletek i hodowlą na własne potrzeby pojedynczych sztuk bydła i drobiu,  zapragnęli zakosztowac robotniczego życia w oddalonych o kilka, a niekiedy nawet kilkadziesiąt kilometrów fabrykach i wytwórniach przedmiotów, produkcja których nie wymagała zbyt wielkich kwalifikacji. Innym powodem tych ekonomicznej natury peregrynacji była również chęc specyficznie pojmowanego społecznego awansu, który dla tych nieszczęsnych chłopów oznaczał osiągnięcie statusu robotnika, co nie do końca jednak się im udawało chociażby w sferze semantycznej. Rozpoczynając pracę w fabrykach stawali się, podobnie jak osinobusy, którymi jeździli do pracy i powracali z niej do swych chałup, hybrydami, tyle że hybrydami społecznej natury zwanymi chłoporobotnikami. Takie społeczne ni to pies, ni to wydra.

Wracając zaś do legendy o Latającym Osinobusie, miała ona swoje źródło w pewnym wydarzeniu, które jak wspomniałem, wydarzyło się naprawdę, podczas kursu z okolic Miedzyrzeca Podlaskiego w kierunku oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów Łosic. Kierowcą tego osinobusa był nieustraszony i doświadczony pracownik Miedzyrzeckich Zakładów Komunikacyjnych. Feralny kurs do Łosic przebiegał gładko, aż do miejscowości Mordy, gdzie rozpętała się straszliwa burza. Na nic się zdała walka z żywiołem i wszelkie próby dalszej jazdy, ale kierowca osinobusa za nic miał gorące prośby pasażerów, którzy błagali go, by zatrzymał pojazd. Kierowca miotał obelgi, bluźnił Bogu i przysięgał, że dojedzie do Łosic mimo burzy. Wtem w osinobusie ukazał się niebiański przybysz, nie wiadomo – sam Bóg czy anioł pański? Kierowca jednak nie oddał mu należnej czci i w zapamiętaniu sklął go najgrubszym i najbardziej nieprzyzwoitym słowem, jakie tylko znal, a znał ich podobno bardzo wiele.  W odpowiedzi gość oznajmił surowo, że kierowca i osinobus już nigdy nie zaznają spokoju. Będzie kursował wraz z pasażerami po drogach różnej kategorii przez całą wieczność, przynosząc nieszczęście wszystkim, których spotka. Tak też się stało. Kiedy pomarli wszyscy pasażerowie, osinobus-widmo wraz z ruchomymi szkieletami pasażerów nadal kursował po drogach i bezdrożach całego kraju, przynosząc napotkanym kierowcom i pasażerom pojazdów nieszczęście. Jego widok zawsze zwiastował pewną śmierc.

wtorek, 23 listopada 2010

gen. bryg. dr Roman Górecki

ur. 27 sierpnia 1889 r. w Starej Soli – zm. 9 sierpnia 1946 r. w Anglii. Prezes Rady Nadzorczej i Zarządu BGK w latach 1927 – 1935 i 1936-1941.Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Franciszkańskiego we Lwowie, gdzie w 1914 r. uzyskał tytuł doktora prawa, działacz założonej we Lwowie w 1909 r. Organizacji Młodzieży Niepodległościowej “Zarzewie”, która wyodrębniła się ze Związku Młodzieży Polskiej “Zet”, działającej w trzech zaborach konspiracyjnej organizacji polskich studentów, oficer Legionów Polskich, do których wstąpił w 1914 r. na czele sformowanego przez siebie plutonu strzelców, uczestnik wojny polsko-rosyjskiej 1920 r. W Wojsku Polskim m.in. szef Korpusu Kontrolerów oraz I zastępca szefa Administracji Armii, od 31 marca 1924 r. generał brygady, związany  z obozem piłsudczyków. Po przewrocie majowym 1926 r. był bohaterem głośno komentowanego wydarzenia, a mianowicie meldunku o wyborze Józefa Piłsudskiego prezydentem RP, jaki gen. Górecki na czele oficerów warszawskiego garnizonu złożył stojącemu na placu Saskim w Warszawie pomnikowi księcia Poniatowskiego. „Górecki stanąwszy na baczność przed pomnikiem, złożył o tym meldunek księciu Józefowi. Zapewniano przy tym, że Poniatowski, wysłuchawszy, ani drgnął, natomiast koń Marka Aureliusza z rzymskiego Kapitolu, pomny dawnych dziejów, rżał radośnie, patrząc Góreckiemu w oczy”.

1 lipca 1927 r. obejmuje stanowisko prezesa Rady Nadzorczej i Zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego, które z przerwą od 13 października 1935 r. do 15 maja 1936 r. na pełnienie funkcji ministra przemysłu i handlu piastuje do września 1941 r., kierując jednocześnie powołaną 6 grudnia 1939 r. przez rząd RP na uchodźctwie Komisją do Uregulowania i Załatwiania Interesów Zagranicznych BGK.  W latach 1926 -1929 prezes Wojskowego Klubu Sportowego „Legia” Warszawa. Dzięki organizatorskim talentom prezesa Góreckiego i jego zastępcy Zygmunta Wasseraba, Legii udaje się wybudować przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie stadion sportowy im. J. Piłsudskiego, oddany do użytku 10 sierpnia 1930 r. W 1927 r. gen. Górecki zostaje prezesem Polskiej Ligi Piłki Nożnej, która organizuje pierwszoligowe rozgrywki o mistrzostwo kraju. W latach 1928-1931 jest prezesem Polskiego Touring Klubu, organizacji oficjalnie reprezentującej polską turystykę na forum międzynarodowym. W 1928 r. zakłada Federację Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, największą w kraju organizację kombatancką, której komendantem jest do wybuchu wojny. Był również założycielem i prezesem polskiej sekcji Międzynarodowej Federacji Byłych Kombatantów oraz w latach 1929-1930 prezesem Ligi Morskiej i Rzecznej, której kontynuatorką był Liga Morska i Kolonialna. Był autorem wydanej w 1928 r. książki  "BGK w życiu gospodarczym Polski”, z której pochodzi cytat definiujący ówczesną misję BGK: „Pojecie zysku w BGK nie może być identyczne z pojęciem zysku w innej instytucji finansowej, bo BGK nie jest instytucją, która by pracowała na zysk. Zysk Banku – to postęp ogólny w życiu gospodarczym Polski”. Słowa te prezes Górecki wypowiedział publicznie na swojej pierwszej jako prezes BGK konferencji prasowej 24 lutego 1928 r. Na tej samej konferencji powiedział również, mając na myśli BGK, że „głównym moim celem jest doprowadzenie instytucji pod względem organizacyjnym do takiego stanu, by mógł być wzorem instytucyj finansowych w kraju”.  
  
6 września 1939 r. specjalnym pociągiem prezes Górecki organizuje w kierunku oddziału BGK w Równem na Kresach ewakuację centrali BGK wraz z częścią personelu, środkami finansowymi, najważniejszymi dokumentami i bezcennymi depozytami Biblioteki Narodowej (m.in. Kazania Świętokrzyskie, Psałterz Floriański, rękopisy partytur Chopina) i Biblioteki w Pelplinie (egzemplarz Biblii Gutenberga). Po wkroczeniu 17 września 1939 r. Armii Czerwonej BGK ewakuuje się do Rumunii, a stamtąd do Paryża i Londynu. Na emigracji prezes Górecki zabezpiecza zagraniczne interesy i zobowiązania BGK, organizuje akcję informacyjną i wydawniczą na temat polityki gospodarczej Niemiec w okupowanej Europie, dla pracowników BGK w kraju, niewoli i emigracji organizuje akcję wysyłania paczek z żywnością i środkami finansowymi, dzięki jego staraniom pracownicy BGK, którzy znaleźli się w Anglii, mają dostęp do bezpłatnych praktyk w brytyjskich bankach. Po odwołaniu przez rząd RP na uchodźctwie we wrześniu 1941 r. ze stanowiska przewodniczącego Komisji do Uregulowania i Załatwiania Interesów Zagranicznych BGK prowadzi m.in. wykłady z bankowości dla polskich studentów w Glasgow, pisze. W 1946 r. wydaje w Londynie książkę „Gospodarczy dorobek Polski w latach 1918-1939” i 9 sierpnia tego roku umiera w Szpitalu Wojennym w Iscoyd Park. Pochowany został na cmentarzu w Whitchurch. Był kawalerem Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari, Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski, Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, Krzyża Niepodległości, Złotego Krzyża Zasługi, trzykrotnie Krzyża Walecznych, francuskiego Krzyża Kawalerskiego Legii Honorowej oraz belgijskiego Krzyża Komandorskiego Orderu Leopolda.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Stefan Starzyński

ur. 19 sierpnia 1893 r. w Warszawie – prawdopodobnie 17 sierpnia lub 17 października 1943 r. zamordowany w obozie koncentracyjnym w Dachau. W latach 1926-1929 jako dyr. departamentu prezydialnego a następnie wiceminister reprezentował w Radzie Nadzorczej BGK Ministerstwo Skarbu, w latach 1932-1933 wiceprezes Rady Nadzorczej i Zarządu BGK.
Stefan Starzyński po relegowaniu z gimnazjum publicznego w Łowiczu za udział w strajku szkolnym z 1905 r. kontynuuje naukę w prywatnych gimnazjach, a następnie ekonomię na Wyższych Kursach Handlowych (obecnie Szkoła Główna Handlowa), którą kończy w 1914 r. W międzyczasie prowadzi konspiracyjną działalność w Związku Młodzieży Postępowo-Niepodległościowej, za co po wcześniejszych aresztowaniach w 1910 r. skazany zostaje na miesiąc więzienia w Cytadeli. Członek Polskiej Organizacji Narodowej, Związku Strzeleckiego, gdzie był pod pseudonimem „Lew” był redaktorem pisma, Związku Walki Czynnej i Polskiej Organizacji Wojskowej. Od 1914 r. w Legionach Polskich, przeszedł cały szlak bojowy I Brygady Józefa Piłsudskiego. W Wojsku Polsku od 1918 r. szef sztabu 9 Dywizji Piechoty, oficer wywiadu II Oddziału Sztabu Generalnego, za odwagę i ofiarność odznaczony Krzyżem Walecznych, z armii odchodzi w 1921 r. w stopniu kapitana i rok później mianowany zostaje majorem. W latach 1922-1924 jest sekretarzem generalnym Polskiej Komisji Reewakuacyjnej i Specjalnej, powołanej w celu realizacji postanowień  kończącego wojnę polsko-bolszewicką traktatu ryskiego, podpisanego 18 marca 1921 r.

W 1924 r. rozpoczyna pracę w administracji państwowej, początkowo w sekretariacie Komitetu Ekonomicznego Ministrów i Ministerstwie Skarbu, gdzie m.in. zajmował zwalczaniem korupcji wśród posłów. Na znak protestu przeciwko wstrzymaniu przez premiera Skrzyńskiego postulowanym przez Starzyńskiego zajmowaniu diet poselskich skorumpowanym parlamentarzystom podaje się 1 marca 1926 r. do dymisji. Po przewrocie majowym 1926 r. wraca do administracji państwowej jako urzędnik ds. szczególnych zleceń w kancelarii premiera Kazimierza Bartla, następnie w październiku 1926 r. rozpoczyna pracę w Ministerstwie Skarbu jako dyrektor departamentu prezydialnego, a od września 1929 r. do grudnia 1933 r. jest wiceministrem skarbu oraz komisarzem generalnym Pożyczki Narodowej. Związany z obozem piłsudczyków w latach 1930-1933 był posłem na Sejm z ramienia Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem oraz od 1938 r.  senatorem. Od 1931 r. wykłada w Wyższej Szkole Handlowej, swojej macierzystej uczelni. W drugiej połowie lat 30-tych wiąże się politycznie z Obozem Zjednoczenia Narodowego, stając się jednym z jego czołowych działaczy. 

 2 sierpnia 1934 r. Stefan Starzyński zostaje komisarycznym prezydentem Warszawy z zadaniem uporządkowania niestabilnej sytuacji politycznej i finansowej stolicy. Od 1935 r. prezes Związku Miast Polskich. Za czasów jego prezydentury Warszawa powiększyła się terytorialnie poprzez wykup z rąk prywatnych m.in. Lasu Kabackiego i Olszynki Grochowskiej oraz dynamicznie rozbudowywała. Rozbudowana została m.in. sieć wodociągowa, kanalizacyjna, elektryczna i tramwajowa, wybudowano ponad 40 szkół, ponad 100 tys. mieszkań, parki miejskie, ukończono budowę siedziby Muzeum Narodowego i Biblioteki Publicznej, zbudowano siedziby Teatru Powszechnego i Muzeum Dawnej Warszawy, poddano renowacji wiele zabytków, zmodernizowano trasy wylotowe i miejskie szpitale, powstały muzea na Zamku Królewskim i Piłsudskiego w Belwederze, przygotowano projekt budowy 25-kilmetrowego odcinka metra oraz mostu Piłsudskiego. W 1937 r. powstał 4-letni plan rozwoju miasta na lata 1938 -1941. Plany Starzyńskiego wybiegały w lata pięćdziesiąte, kiedy w Warszawie miała odbyć się letnia olimpiada, a w bliższej perspektywie z okazji 25 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, w 1944 r. w Warszawie miała odbyć się światowa wystawa przemysłowa. 27 lipca 1939 napisał testament, w którym własne zbiory sztuki zapisał Muzeum Narodowemu.
  
Po wybuchu wojny Stefan Starzyński odmawia ewakuacji ze stolicy i zostaje Cywilnym Komisarzem przy Dowództwie Obrony Miasta, organizując obronę Warszawy z udziałem miejskich urzędników i jej mieszkańców. Jego żarliwe przemówienia radiowe podtrzymywały na duchu broniące się miasto. 23 września przemawia po raz ostatni: ”Chciałem, by Warszawa była wielka. Wierzyłem, że wielka będzie. Ja i moi współpracownicy kreśliliśmy plany, robiliśmy szkice wielkiej Warszawy przyszłości. I Warszawa jest wielka. Prędzej to nastąpiło, niż przypuszczaliśmy. Nie za lat pięćdziesiąt, nie za sto, lecz dziś widzę wielką Warszawę. Gdy teraz do was mówię, widzę ją przez okna w całej wielkości i chwale, otoczoną kłębami dymu, rozczerwienioną płomieniami ognia, wspaniałą, niezniszczalną, wielką, walczącą Warszawę.  I choć tam, gdzie miały być wspaniałe sierocińce - gruzy leżą, choć tam, gdzie miały być parki - dziś są barykady gęsto trupami pokryte, choć płoną nasze biblioteki, choć palą się szpitale - nie za lat pięćdziesiąt, nie za sto, lecz dziś Warszawa broniąca honoru Polski jest u szczytu swej wielkości i chwały”. Po kapitulacji miasta współtworzy struktury podziemnej administracji oraz współpracuje z pierwszym komendantem głównym Służby Zwycięstwa Polski gen. M. Karaszewiczem-Tokarzewskim.

 27 października 1939 r. Niemcy aresztują Stefana Starzyńskiego w jego gabinecie w ratuszu miejskim. Do końca grudnia 1939 r. więziony jest na Pawiaku, a następnie przewieziony w nieznanym kierunku. Jedną z prawdopodobnych dat jego śmierci jest 17 sierpnia lub października 1943 r. w obozie koncentracyjnym w Dachau, choć w grę wchodzą też inne miejsca oraz daty. Wiadomo tylko z całą pewnością, że został przez Niemców zamordowany. Symboliczny grób prezydenta Starzyńskiego znajduje się na warszawskich Powązkach. Był kawalerem Krzyża Srebrnego Orderu Virtuti Militari, Polonia Restituta, Krzyża Niepodległości, trzykrotnie Krzyża Walecznych oraz pośmiertnie odznaczony w 2010 r. Orderem Orła Białego. Od 1999 r.  Honorowy Obywatel m.st. Warszawy, jego imieniem nazwane są warszawskie szkoły, ulica i rondo, Las Kabacki, 10 Warszawski Pułk Samochodowy oraz osiedle mieszkaniowe i ulica w Łowiczu. W Warszawie stoją również dwa pomniki oraz dwie tablice upamiętniające Stefana Starzyńskiego. W plebiscycie zorganizowanym przez redakcję "Gazety Wyborczej", "Radio Kolor" i Warszawski Ośrodek Telewizyjny wybrany "Warszawiakiem Stulecia".

czwartek, 12 sierpnia 2010

Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska

Pani Jadwiga, młodsza z córek Józefa Piłsudskiego, 28 lutego przyszłego roku skończy 91 lat. Miałem ten zaszczyt poznac ją dwa lata temu osobiście. W młodości byłą piękną dziewczyną i nie dośc, że piękną, to na dodatek bardzo dzielną. Dośc powiedziec, że ukończyła tuż po wojnie architekturę, a studiowała również psychologię i urbanistykę. W czasie wojny, którą spędziła w Anglii, służyła jako porucznik-pilot w służbie pomocniczej Royal Air Force. Jest w jej twarzy rzadko spotykany rodzaj szlachetności, cechujący zazwyczaj ludzi mądrych i dzielnych, jakby te cechy czy raczej przymioty ducha, przekładały się w niepojęty sposób na zewnętrzny wygląd. Jesienią 1990 r. powróciła na stałe do Polski. Nie mogę oderwac oczu od przedwojennych fotografii pani Jadwigi...

niedziela, 6 czerwca 2010

dzieje pewnej książki

właśnie przed chwilą dostałem telefonicznie od R. wiadomośc o śmierci. Witka. Witek był wielką miłością A., rodzonej i starszej o kilka lat siostry Hanki, mojej pierwszej dziewczyny. Byli z Witkiem razem przez kilka lat, wielka i ładna studencka miłośc, poznali się na filozofii, którą na dawnej Akademii Teologii Katolickiej, dziś Uniwersytet Wyszyńskiego, studiowali. Witek był niesamowicie przystojnym, inteligentnym i mądrym facetem, A. zaś na dodatek nieprzyzwoicie zgrabna z długimi nogami i nosiła spódniczki mini w wersji mini. Pewnego lata po ukończeniu studiów nagle się rozstali, po wakacjach na Mazurach, które spędzali wspólnie z kanadyjską kuzynką Alki i jej kanadyjskim znajomym. Po tych wakacjach Alka ogłosiła, że emigruje do Kanady jako żona tego Kanadyjczyka z mazurskich wakacji.

Kilka lat później w księgarni natknąłem się ma książkę, jedną z tych, lektura których zapada na całe życie. Była to "Sztuka pamięci" Frances Yates w tłumaczeniu Witka, który został pracownikiem naukowym na ATK. Jeszcze kilka lat później w wiedeńskiej bibliotece odkryje uważany za zaginiony tekst Arystotelesa przepisany przez średniowiecznego kopistę.


Egzemplarz "Sztuki pamięci" podpisany moim imieniem i nazwiskiem spoczywa sobie w prywatnej bibliotece Zbigniewa Herberta, dla którego ta książka była odkryciem i jedna z ostatnich lektur przed śmiercią. Nie mógł nadziwic się, że wcześniej nie wpadła mu w ręce, ale mały nakład to tłumaczył.


Dzisiejszy telefon od R. związany był z planem powtórnego wydania "Sztuki pamięci" przez pewne wydawnictwo, które na razie zdobyło informacje, ze Witek nie żyje, że był samotny i do śmierci mieszkał z mamą, która też już nie żyje. Na tym trop w poszukiwaniu spadkobierców Witka się urywa, a wydawnictwo chce wydac książkę lege artis, z zachowaniem praw autorskich tłumacza.Poradziłem im, aby poszukali na dawnym ATK, a ja swoja drogę via Hanka zapytam A., na pewno wie coś o dalszej rodzinie nieżyjącego Witka.

środa, 28 kwietnia 2010

Kurkołak

w wielu mitologiach (m.in.słowiańskiej i germańskiej) i legendach człowiek, który potrafił się przekształcić w kurę. Był wtedy groźny dla innych ludzi i zwierząt domowych, gdyż atakował je w morderczym szale. Wierzono, że kurkołakiem można stać się za sprawą rzuconego uroku, po ukąszeniu przez innego kurkołaka. Przeistoczenie w kurę było również możliwe dzięki natarciu się specjalną maścią.

wtorek, 20 kwietnia 2010

traktor ponaddźwiękowy

traktor ponaddźwiękowy, osiągający na polu prędkośc ponad 1500 km/h, skonstruowany w 1922 r. w ZM Ursus. Na zdjęciu próba oblatywania prototypu. W wersji bojowej traktor wyposażony był w kokpit dla kierowcy, ckm i działko automatyczne. Kierowca mógł się w każdej chwili katapultowac i bezpiecznie ladowac na polu na spadochronie...

środa, 24 lutego 2010

dwanaście prac Heraklesa


uzbrojony we własnoręcznie wystruganą, nabijaną kolcami od brony sztachetę,odziany w pozłacaną kufajkę i wzmocniony stalową siatką hełm w kształcie beretu z antenką ruszył Herakles w świat, aby wykonac swoich dwanaście prac. Oto one:

1. Mysz nemejski, syn Ortosa i wnuk Tyfona, brat Świnksa z Kaczych Dołów,pustoszył okolice Nemei, pożerał mieszkańców i ich stada, mieszkał w jaskini o dwóch wyjściach i nie można było go zranic. Herakles początkowo tłukł go maczugą, lecz bez skutku. W końcu chwycił go w ręce i udusił, po czym ściągnął z niego skórę, którą zarzucał potem na kufajkę.

2. Kura lernejska, wielogłowy potwór siejący spustoszenie wśród zbiorów i trzód. Herakles poodcinał Kurze wszystkie głowy przypalając natychmiast po odcięciu kolejnego łba szyję Kury zapałkami, aby łeb nie odrósł.

3. Knur erymantejski, potworna świnia grasująca po Erymancie, którą w ramach dwunastu prac Herakles musiał pojmac żywcem i dostarczyc Eurysteusowi.

4. Krowa kerynejska, która była olbrzymim zwierzem ze złotymi rogami,pożerającym na polach Ojnoe wszystkie zbiory. Krowa kerynejska była bardzo zwinna i Herakles ścigał ja cały rok, aż wreszcie dopadł, ogłuszył sztachetą i zarzuciwszy na ramiona przyniósł Eurystesowi.

5. Robaki stymfalijskie zamieszkujące wielki las nad jeziorem Stymfalos w Arkadii. Pożerały wszelkie uprawy i zadaniem Heraklesa było wytępienie robactwa, czego dokonał przy pomocy preparatu Raid w aerozolu.

6. Chlewik króla Augiasza, w której Augiasz trzymał ogromne stado wszelakiego bydła, nie dbając o usuwanie gnoju.

7. Świniak kreteński, który według niektórych autorów porwał dla Zeusa Europę lub według innych w postac tego Robaka wcielił się Zeus porywając Europę.

8. Ratlerki Diomedesa, króla Tracji, żywiące się ludzkim mięsem. Herakles przybywszy do Tracji rzucił Diomedesa jego ratlerkom na pożarcie, a one ułagodzone takim posiłkiem pozwoliły się Heraklesowi uprowadzic.

9. Podpaska królowej Amazonek Hippolite, którą Herakles zdobył zabijając królową.

10. Borsuki Gerona, których olbrzymie stada wypasał na wyspie Eryteia pastuch Eurytion przy pomocy olbrzymiego pitbulla Ortosa. Kiedy Herakles tam dotarł, wypłacił Ortosowi śmiertelną blachę w czoło, a to samo spotkało Eurytiona,który z piskiem pośpieszył pitbullowi na pomoc.

11. Jedenastą pracą nałożoną Heraklesowi przez Eurystesa, była wyprawa do podziemnego parkingu pod hipermarketem i sprowadzenie stamtąd trzygłowego ochroniarza parkingu, którego plecy porośnięte były zjeżonymi głowami węży.

12. Złote kartofle Hesperyd, prezent ślubny od Gai dla Hery i Zeusa, rosnące na polu strzeżonym przez nieśmiertelną i stugłową dżdżownicę.