środa, 30 stycznia 2008

rozmowy o życiu, śmierci, brzozach i Malczewskim...

niedziela, 27 stycznia 2008

czekanie na Godota zazwyczaj nie bywa wesołe...

piątek, 25 stycznia 2008

CANTO XCII

Avicenna i Algazel
ósma wiedza o naturze, dziewiąta - o moralności,
Ósma rzecz o konkretach, dziewiąta - wskazania jak czynić,
Agassiz z gwiazdami złotymi, Kung - ku temu, co jak kryształ.
Dla Nefertalii, królowej, kadzidło,
Dla Izydy - to oto kadzidło
"quest' unire
quale e' dentro l'anima
veggendo fi fuori quelli che ama"
Risplende
Z grot morskich
degli occhi
Jasno widocznych, nie abstrakcyjnych
Za czasów Numy Pompiliusza
che Pitagora si chiamo
"non sempre" (za trzeciego konwentu)
i jak powiedziano wyżej "poszarpany"

Ezra Pound

poniedziałek, 21 stycznia 2008

wolny jak taczanka na stepie...

niedziela, 20 stycznia 2008

Andrzej Gołota! Gołota! Gołota! Gołotaaa!!!

sobota, 19 stycznia 2008

niech żyjeee wooolnooość, wooolność i swobooodaaa...

piątek, 18 stycznia 2008

w państwie duńskim czerń histeryczne wyje i głowy Grossa się domaga, bo naród polski rzekomo poniżyć śmiał w swej najnowszej książce, pytając tylko tak naprawdę, jak po Holocauście możliwy był antysemityzm, a za odpowiedź posłużyły przykłady zbrodni, jakich nasi rodacy w czasie wojny i bezpośrednio po jej zakończeniu na narodzie żydowskim się dopuścili. Tak przynajmniej mówi, ,,Strachu" jeszcze nie czytałem, ale już same reakcje na nią utwierdzają mnie w przekonaniu, że taką książkę już dawno należało napisać. A my przecież naród bohaterski, husaria, przedmurze Europy i chrześcijaństwa, z Niemcem i komuną my wszyscy jak jeden mąż walczyli, więc jak to, my takie bohatery skrzydlate i nam ktoś śmie zarzucać, że swój kamyk, a właściwie głaz, wrzuciliśmy do ogrodu Zagłady? Jak w ogóle można nas o to oskarżać, toż to musi jak dwa razy dwa być żydowski spisek, żydowska kampania oczerniania z premedytacją, żeby nas, bohaterów, co niejeden ząb stracili z rąk hitlerowskich i komunistycznych siepaczy, poniżyć i upokorzyć. Ale my się nie damy, my prokuratorów na książkę naślemy, nie będzie nam tu Żyd jeden łgał i wypisywał książki niezgodne z jedynie słuszną metodologią nauk historycznych, jak gdyby do kwestii natury moralnej, zarówno jednostek, jak i całych społeczeństw, narodów, można było przykładać akademickie miary. Nie będzie Żyd jeden pluł nam w twarz i odgrzebywał jakieś zakurzone i nie wiadomo czy w ogóle prawdziwe historie, które nikogo nie powinny już interesować, bo przecież Drzew Sprawiedliwych mamy dużo zasadzonych. I kwestie obrzydliwych zbrodni ważone są z aptekarską dokładnością, nie ponad tysiąc, najwyżej kilkaset, a tak naprawdę to może kilku Żydów albo nawet i żadnego, no bo ilu Żydów tak naprawdę zmieścić się może w jednej podpalonej stodole? Wstydzę się za swój naród, wstydzę się za jego reakcje na opowieść o zagładzie po Zagładzie, wstydzę się za radość z ostatecznego rozwiązywania kwestii żydowskiej niektórych naszych rodaków, wstydzę się i brzydzę za wyliczanie, że Żydzi nas też, bo w stalinowskim aparacie terroru tylu ich było, a naszych to chyba wcale, i tak naprawdę, to my Polacy doświadczyliśmy Zagłady i gdyby nie ta irytująca pamięć ofiar i dzieci Holocaustu, to mielibyśmy przecież święty spokój, a obraz nas jako bohaterów i ofiar niczym nie zmącony wisiałby w każdym polskim domu. A tak to jest kłopot.

środa, 16 stycznia 2008

nie potrafię pojąć, dlaczego osobnicy w rodzaju Pokraka z ,,Pulp Fiction", z zachowaniem najdrobniejszych nawet detalów wyglądu i skłonności, nie są wykorzystywani przez wymiar sprawiedliwości jako narzędzie kary dla gwałcicieli i pedofilów. Ba, pójdźmy dalej w tej propozycji, nawet nie wymiar sprawiedliwości, tylko policyjne areszty, na wyposażeniu których jako standard winny być Pokraki, w godzinach nocnych spuszczane z łańcucha w celu uczynienia zadość nieważne jak definiowanej sprawiedliwości. Podejrzewam, że Tarantino nie zdaje sobie sprawy z doniosłości i sposobów wykorzystania swego odkrycia. Myślę nawet, że zasadne byłoby utworzenie masowej hodowli Pokraków w specjalnie do tego przystosowanych fermach, a i unijne dopłaty dla hodowców Pokraków nie byłyby od rzeczy. Tak, temat Pokraków powinien stać się jednym ze strategicznych priorytetów władz każdego cywilizowanego kraju.

P.S. na trop ,,Sinnermana" Niny Simon doprowadził mnie post niejakiego Czajnika :)

P.S. zdjęć Pokraka niestety nie udało mi się w sieci odnaleźć, więc z braku laku niewinne ofiary Pokraka, jedna doszła, druga niedoszła ;)

poniedziałek, 14 stycznia 2008

dawno, dawno temu, oszołomiony nieprzejrzystością stworzonej przez Linneusza w ,,Systema Naturae" klasyfikacji żywych organizmów, zaproponowałem własny, o wiele prostszy i posiadający pewnego rodzaju elegancję taksonomiczną. Ni mniej, ni więcej, podzieliłem organizmy żywe należące do królestwa fauny na trzy kategorie, wynikające wprost z możliwości percepcji ludzkiego, nieuzbrojonego w jakiekolwiek przyrządy optyczne, ludzkiego oka. Otóż świat fauny wedle mojego odkrycia dzielił się na świat widocznych, niewidocznych i pośredniej, między obydwiema kategoriami, ledwowidoczności. O ile pierwsza kategoria wyróżnionych w ten sposób widocznych była tak oczywista, że nie wymagała jakichkolwiek interpretacji, podobnie zresztą jak w przypadku niewidocznych, do których zaliczyć można jedynie wirusy, bakterie i roztocza, w przypadku ledwowidocznych nastręczała pewne trudności, które rozwiązały na zasadzie intelektualnych protez wykryte przeze mnie prawa. Jak zapewne się domyślacie, do kategorii ledwowidocznych zaliczyć można bez najmniejszych nawet wątpliwości pchły czy pantofelki, żeby posłużyć się przykładem tych mikroskopijnych zwierząt, widocznych jednak przy odrobinie wysiłku gołym okiem. Otóż ten percepcyjny wysiłek skłonił mnie do zastosowania tej pośredniej kategorii, w pewien sposób osłabiającej czystość i precyzję wspomnianego podziału. Aby owa nowa taksonomia była bardziej zrozumiała i przekonywująca, wprowadziłem trzy prawa, nazwane od mojego imienia prawami Mateusza. Pierwsze z nich brzmiało: niezależnie od ilości osobników klasyfikowanych jako widoczne, zawsze należeć będą do kategorii widocznych. Nie ma przecież najmniejszego znaczenia liczna myszy czy słoni, aby ludzkie oko mogło je dostrzeć. Widzimy zarówno jedną myszę, jak i całą ich hordę. Drugie prawo, odnoszące sie do niewidocznych, per analogiam do pierwszego prawa widoczności brzmiało: niezależnie od ilości osobników klasyfikowanych jako niewidoczne, zawsze należeć one będą do kategorii niewidocznych. Nie potrafimy jednym okiem dostrzec zarówno jednej bakterii i czy jednego wirusa, jak i całego ich stada. Porządek taksonomiczny zaburzała nieco kategoria ledwowidoczności, ponieważ w przypadku należących do owej kategorii osobników problem percepcyjny nie był tak oczywisty, jak w przypadku pozostałych dwóch kategorii. Nikt o zdrowych zmysłach przecież nie zaprzeczy, że o ile dostrzeżenie przez ludzkie oko jednej pchły czy jednego pantofelka nastręcza poważne trudności, o tyle problemy te znikają w przypadku watahy pcheł czy pantofelków, bowiem zmieniają one swą kategorię, stając się widocznymi. Stąd trzecie prawo: o ile pojedyńczego osobnika należącego do kategorii ledwowidocznych można w pewnych przypadkach zaklasyfikować do kategorii niewidocznych, o tyle większą ilość takich osobników klasyfikujemy jako widoczną, bo czyż ludzkie oko napotkać może jakiekolwiek trudności w dojrzeniu watahy pcheł czy pantofelków? Prawda, że proste? ;)

piątek, 11 stycznia 2008

tyle się dywaguje o tym, kiedy to zwierzaki niektóre zostały udomowione, a o naszym gatunku ani widu, ani słychu. Przecież też musiał nastąpić w zamierzchłej przeszłości czas, kiedy homo sapiens został udomowiony. Udomowienie człowieka umożliwiło z kolei udomowienie innych gatunków, dotychczas żyjących dziko, jak na przykład świnie, kury, czy owce. Tak na dobrą sprawę proces ludzkiego udomowienia został przez naukę sobie zlekceważony. Koncentrowanie się na zwierzakach jest przejawem naszego płytkiego antropocentryzmu, bowiem nie może udomawiać ten, kto sam nie został uprzednio udomowiony. Nie ulega wątpliwości, że zanim gatunek homo sapiens się udomowił, to zdziczałe hordy i watahy złożone z przedstawicieli naszego gatunku nie były nawet w stanie pomyśleć, aby jaką na przykład dziką kurę poddać żmudnemu procesowi udomowiania. Takie nieudomowione zwierzaki, do których w owych czasach zaliczono ani chybi i robaki, latały sobie bez ładu i składu samopas jak opętane, usiłując dopaść resztki pożywienia zdobywanego przez naszych przodków w niemałym trudzie i znoju. Udomowienie wprowadziło pewną rytualizację spożywania posiłków, która przetrwała do naszych czasów w formie chociażby uroczystych obiadów niedzielnych. W początkach procesu udomowiania dało sie też zaobserwować zjawisko zażartej walki o to, kto kogo udomowi. Jedno jest pewne, że przywołane jako przykład kury, świnie i owce nie poddały się bez walki, o czym świadczą liczne znaleziska z tego okresu. Świadczy o tym również zamieszczona wyżej fotografia, na której wyraźnie widać, że międzygatunkowa walka o udomowienie jeszcze się nie zakończyła.

środa, 9 stycznia 2008

kiedy Μέδουσα, najmłodsza z trzyosobowej szajki Gorgon, na kogoś spojrzała, ten ktoś natychmiast stawał się kamieniem. Sprawczyni tej osobliwej przemiany miała też oryginalną fryzurę ze skłębionych węży. Nie sądzę, aby kiedykolwiek korzystała z usług salonów fryzjerskich. Świadczy o tym również fakt, że nie zachował się do naszych czasów ani jeden jej wizerunek z papilotami, wałkami, czy najmniejszymi choćby śladami trwałej. Z przyczyn oczywistych nigdy nie zbliżała się do jakichkolwiek zwierciadeł, zarówno tych, które wyszły spod ludzkiej ręki, jak i tych naturalnych, jak chociażby lustra stojących wód. W prastarych opowieściach przejawiał się też motyw, dotyczący przerażającej długości szponów, jakie rzekomo Μέδουσα posiadała. Nie były to jednak z całą pewnością żadne szpony, a raczej rodzaj poczciwych i swojskich tipsów. Nie wiemy co czuła w chwili, kiedy w wypolerowanej tarczy, którą przed jej spojrzeniem zasłaniał się Perseusz, ujrzała siebie w całej swej grozie i okazałości. Wiemy natomiast, że uroda zarówno jej, jak i jej rodzonych sióstr, pozostawiała wiele do życzenia. Tak sobie myślę, że osobliwością jej urody należy tłumaczyć zachowanie tych, na których zatrzymywała swój wzrok. Nie było ono grzeczne, bowiem zamienianie się w głazy z całą pewnością do dobrego tonu nie należało. Jej ofiary nie musiały się przecież zachowywać wyzywająco, wzbudzając niepotrzebne zainteresowanie właścicielki spojrzenia o takich właściwościach. Normalnie ją prowokowali ;)

wtorek, 8 stycznia 2008

w Ameryce pewien facet ubił i następnie zeżarł swoją dziewczynę. Policjanci, którym udało się kanibala namierzyć, po wejściu do jego mieszkania zobaczyli na kuchni garnek, w którym gotowało się ucho ofiary. Można mieć tylko nadzieję, że nic to ucho od dawna nie słyszało.

sobota, 5 stycznia 2008

podwójne życie musi być męczące, więc może to i dla Czajniczka lepiej, że kwestię walizki Buki wyciągnąłem na światło dzienne :)

piątek, 4 stycznia 2008

i pokarze Pan mrozem robactwo i bakteryje wszelakie, co na zgubę rodzaju ludzkiego czyhały w watahach i koloniach, gromadząc się w nich ponad stan i elementarne poczucie przyzwoitości. ;)

środa, 2 stycznia 2008

na świecie wokół wielka cisza, dosłowna i metaforyczna, jakby ludzie po świątecznych i sylwestrowych szaleństwach w skupieniu dochodzili do codzienności, z której wyrwał ich czas świąt. Zegary na nowo odmierzają roczny czas i chwilami odnieść można złudzenie, jakbyśmy wszystko zaczynali od nowa. jakby wszystko od nowa było przed nami. Ale to tylko złudzenie, tym silniejsze, im jest się młodszym. Tak naprawdę to wszystko już było, co nie znaczy, że nasze życie jest tylko mechanicznym odgrywaniem tych samych od wieków ról w coraz to szybciej zmieniających się dekoracjach. Dla każdego jego własne życie jest czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym, ale dopiero z perspektywy dłuższych okresów czasu widać pewnego rodzaju powtarzalność, sprawiająca czasami, kiedy to zrozumiemy, że na wszystko wokół umiemy patrzyć z dystansem. Być może jest tak, że inaczej sie nie da, że trzeba szukać w tym, czego doświadczamy, piętna niepowtarzalności i wyjątkowości. I tak niezależnie od naszej postawy, wszystko wokół toczy się w utartym od początku porządkiem rzeczy. Ani to źle, ani dobrze. Po prostu tak chyba jest.

wtorek, 1 stycznia 2008

za sylwestrowe szaleństwo przychodzi zapłacić, ale cena w postaci gigantycznego kaca nie jest zbyt wygórowana ;)