wtorek, 10 czerwca 2008

niełatwo w wielkim mieście natknąć się na prawdziwą windę do nieba...
Tym czym Rubik dla muzyki, tym dla rzeźby jest Igor Mitoraj. Obydwu łączy bezczelne wręcz i kanoniczne odwoływanie się do kulturowych i estetycznych wartości w płytkiej i powierzchownej manierze. To rodzaj artystycznego pasożytnictwa, ponieważ brak tu jakiegokolwiek śladu własnej inwencji, choć miłośnicy efektów działalności obydwu osobników mają chyba poczucie obcowania ze sztuką przez duże S. Odwołują się do najprostszych instynktów estetycznych, dając swoim odbiorcom złudzenie ambitnego uczestnictwa w tak zwanym życiu kulturalnym. Widoczny na zdjęciach Ikar, stojący przed wejściem do siedziby Polskiego Komitetu Olimpijskiego dużo mówi nie tyle o gustach, co mentalności działaczy sportowych, którzy dzieło owo zamówili. :)

P.S. Najdziwniejsze jest to, że w chwili robienia tego zdjęcia na niebie pojawił się rodzony ojciec Ikara, co widać w lewym, górnym rogu fotografii. Widać Dedal się czymś zaniepokoił i przyleciał :)

środa, 4 czerwca 2008

a trzecia z bestii posłała patrzącym na nią ludziom swój uśmiech przewrotny :)
a druga z bestii pokazała wszystkim obecnym, że nie da sobie w kaszę dmuchać :)
i spojrzała jedna z bestii w szklane oko maszyny do kopiowania rzeczywistości :)
jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dotknięcie dłoni Władców Pustułek tchnęło sokolego ducha w puchatą kulkę zakończoną dziobem :)
I sprawił Pan, że dwa tygodnie temu z jaj, w jednym z dwóch gniazd pod dachem mojej firmy, wykluło się sześć krwiożerczych bestii zwanych pustułkami, a imiona ich w kolejności klucia w pokładach wypluwek brzmią Stanisław, Honorata, Wiesław, Leon, Brygida i Hermenegilda ;)