niedziela, 17 lutego 2008

z życia świń


Cykl płciowy u loch trwa średnio 21 dni (wahania 2,5 dnia) i dzieli się na kilka faz, spośród których najważniejsze dla hodowcy są:
  • Faza przedrujowa - podczas której obserwujemy:
    - niepokój,
    - spadek apetytu,
    - charakterystyczne pohukiwanie,
    - obrzęk i zaczerwienienie sromu,
    - wyciek śluzu rujowego,
    - obskakiwanie innych loch i brak tolerancji na obskakiwanie.

  • Faza rui właściwej - odpowiedni termin unasieniania,
    - występuje odruch tolerancji na obskakiwanie,
    - obskakiwanie innych loch,
    - ustępuje obrzęk sromu,
    - kolor sromu zmienia się na siny,
    - nadal wyciek śluzu rujowego,
    - locha przyjmuje postawę do krycia.

  • Faza porujowa - która charakteryzuje się:
    - nie reagowanie na próby wyzwolenia odruchu tolerancji,
    - brak tolerancji na obskakiwanie przez inne lochy i knura,
    - wypływ gęstego śluzu porujowego,
    - coraz spokojniejsze zachowanie się lochy,
    - powrót apetytu.
P.S. wokalistą widocznego na clipach "Łba prosiaka" jest A., który lada moment formalnie stanie się wielce szanowanym członkiem mojej rodziny. Nieformalnie już jest :)

poniedziałek, 11 lutego 2008

koany Zen


Przycinając paznokcie i łamiąc żelazo, możesz po raz pierwszy zostać mistrzem najgłębszej mądrości. Unikając strzał, chowając się przed sztyletem - nie nauczysz się wiele. To miejsce, gdzie nawet igła się nie wciśnie, na razie zostawmy. Co jednak zrobisz, gdy spienione fale obmywać będą niebo?


Moja odpowiedź nie będzie odpowiedzią, bo gdyby nią była, to rzeczywiście spienione fale obmyłyby niebo i strzała wystrzelona z łuku przez Zenona z Kition doleciałaby do celu, którym byłoby jego serce lub tętnica po lewej stronie szyi. Spieniona fala obmyje wtedy niebo, gdy usychająca jabłoń zakwitnie po raz ostatni, a wiszący nad przepaścią na trzymanej w zębach gałązce uczeń jednego z mistrzów odpowie czym jest Zen i być może przeżyje satori. Zawsze istnieje trzecie i czwarte wyjście, ba, jest ich nieskończona choć policzalna ilość.

Huike wręczając odciętą rękę mistrzowi poskarżył się: - Mój umysł nie jest jeszcze spokojny! Proszę Cię mistrzu, uspokój mój umysł! Bodhidharma rzekł: - Przynieś tu swój umysł, a ja uspokoję go. Huike odprał: - Nie moge znaleźć mojego umysłu i nie mogę go Tobie dać. Bodhidharma: - A więc Twój umysł jest już uspokojony. Huike po tych słowach osiągnął oświecenie.

sobota, 9 lutego 2008

Prawdziwa księga południowego kwiatu


Czuang-tsy śnił o tym, że jest motylem. Latał z kwiatka na kwiatem, był lekki, wolny i szczęśliwy. Obudził się. Czy to Czuang-tsy śnił, że był motylem, czy to motyl śni, że jest Czuang-tsy?

Uczeń i jego mistrz – drwal, przechodzili obok gigantycznego drzewa. Było ono tak wielkie, że wielokrotnie przewyższało bogatą świątynię, wybudowaną na jego cześć, stojącą obok. Z jednej gałęzi można było wybudować kilka okrętów, jego gałęzie i listowie rzucały cień na wiele kilometrów, itd. Mistrz przeszedł obok nawet nie zerkając na drzewo. Uczeń stał dłuższą chwilę, oniemiały z zachwytu, i przyglądał się kolosowi. Po chwili podbiegł za mistrzem i spytał, czemu starzec zignorował drzewo. Jakby byłoby coś warte, ktoś dawno by je ściął - odrzekł drwal.

Rokrocznie książę zarzucał gigantyczną wędkę w oceanie. Przywiązywał do niej 50 krów. Po kilku dniach z wody wyciągał rybę tak gigantyczną, że mogła przez kilka dni wyżywić pobliskie wioski. I tylko wędkarze, którzy łowili małe rybki w stawach nie mogli uwierzyć w prawdziwość tej historii.

Mewy nie dlatego są białe, że codziennie się kąpią. Wrony nie są czarne, bo moczą się w tuszu. Nic co stworzyła natura nie jest ani dobre ani złe. Białe nie jest lepsze od czarnego.

Pewien człowiek urodził się z sześcioma palcami u rąk. Nie było to nienaturalne, nie było to złe, ani dobre. Inny człowiek, który urodził się z pięcioma palcami, chciał mieć ich sześć. To było głupie.


poniedziałek, 4 lutego 2008

szafkę pod umywalkę też :)
a taką spłuczkę sedesową onegdaj wymyśliłem i własnoręcznie zrobiłem :)

niedziela, 3 lutego 2008

Traumat, taki emocjonalny Heimat naznaczony piętnem stygmatyzujących nasz umysł przeżyć, będący udziałem każdego z nas. Nasza przeszłość rozgrywa się wtedy dużo później w traumatach jedno lub wieloaktowych, pisanych ręką Wielkiego Traumaturga, autora ontologicznych deklinacji przez wypadki, które odmieniają nas i nasze życie w rytm miarowego oddechu śniących nas demonów. Wszystko co jest, a więc i to, czego według Parmenidesa nie ma tylko na logiczny pozór, wymyślane jest w każdej sekundzie na nowo po to tylko, żeby wywołać w nas lepsze lub gorsze wrażenie nieprzebranego bogactwa świata tego, bez którego stawianie pytań o jakikolwiek sens tego wszystkiego sensu by wiele nie miało. Odnaleźć go można jedynie w miejscach zaskakujących, na pierwszy rzut oka niespodziewanych, jak na przykład w pieśniach wyśpiewywanych chrapliwym głosem przez Toma Waitsa w oparach papierosowego dymu i gryzącego zapachu whisky...

P.S. według Grzegorza z Nyssy upadek Adama oddał człowieka w szpony szatana i przyjście Jezusa było udaną próbą wykupienia nas z tej niewoli, choć Bóg musiał uciec się do podstępu, oferując szatanowi Jezusa jako rodzaj odszkodowania za wyrzeczenie się ludzkiego gatunku. Szatan haczyk połknął, uznał wymianę za niezwykle korzystną, choć oczywiście do ostatecznej wymiany ze względu na pochodzenie Jezusa dojść przecież nie mogło.