a po odwróceniu o 180 stopni zamienia się w konferekt Ducha Wegetarian :)
niby niewinna miska z warzywami...
poniedziałek, 24 marca 2008
dni drugie świąt wszelakich zbierają swe okrutne żniwo, żniwo obżarstwa... :)
sobota, 22 marca 2008
piątek, 21 marca 2008
czwartek, 20 marca 2008
w moim mieście budują ohydne hotele, w środku których podobno jest luksusowo...
w moim mieście, jak zresztą w każdym, dużo jest samotnych ludzi...
moje miasto pnie się do samego nieba, zbierając siły do ataku na Pałac Kultury...
poniedziałek, 17 marca 2008
jest coś przejmującego w tym, że ktoś z dalekiej Jerozolimy umieszcza nas w swoich modlitwach przed Ścianą Płaczu, ktoś, kogo się nawet na oczy nie widziało, ktoś, kto nas odnajduje mailowo w nieskończonych przestrzeniach internetu, ktoś, kto okazuje się córka człowieka, który był za swego życia w jakiś sposób dla nas ważny. To wszystko może oznaczać, że zatrzymało się na nas oka spojrzenie bogów, którzy raczyli obdarzyć nas na moment swoim zainteresowaniem. W takich chwilach nietrudno zrozumieć stoików, Hildegardę z Bingen, Barucha Spinozę czy Teilharda de Chardin. Podejrzenie przenikającej wszystko co jest siły zamienia się w niemal pewność, na której niczym na solidnym fundamencie wznosimy samych siebie aż do samego nieba.
martwe budziki mechaniczne, które zawsze można ożywić, wprowadzając ich wskazówki w ruch przy pomocy specjalnych pokręteł... Stoją na moim biurku w liczbie na razie dwóch, stylizowane na czasomierze sprzed II wojny. Są nieme, wymownie milczące, a jest w ich milczeniu nuta jakby wyrzutu, że skazałem ich na bezużyteczność, podziwiając w nich tylko kształty, obojętnie przechodząc obok tego, do czego tak naprawdę zostały powołane. Być może jest w moim do nich stosunku element podświadomej zemsty, za czyny ich braci w ciemne poranki, ze szczególnym uwzględnieniem poniedziałkowych. Tykanie ich wskazówek i dźwięk dzwonków zmusza nas do życia...