poniedziałek, 17 marca 2008

jest coś przejmującego w tym, że ktoś z dalekiej Jerozolimy umieszcza nas w swoich modlitwach przed Ścianą Płaczu, ktoś, kogo się nawet na oczy nie widziało, ktoś, kto nas odnajduje mailowo w nieskończonych przestrzeniach internetu, ktoś, kto okazuje się córka człowieka, który był za swego życia w jakiś sposób dla nas ważny. To wszystko może oznaczać, że zatrzymało się na nas oka spojrzenie bogów, którzy raczyli obdarzyć nas na moment swoim zainteresowaniem. W takich chwilach nietrudno zrozumieć stoików, Hildegardę z Bingen, Barucha Spinozę czy Teilharda de Chardin. Podejrzenie przenikającej wszystko co jest siły zamienia się w niemal pewność, na której niczym na solidnym fundamencie wznosimy samych siebie aż do samego nieba.

Brak komentarzy: