wtorek, 6 stycznia 2009

wspomnienie pewnej rekrutacji

Tego ranka, gdzieś tak od dziewiątej, rozpoczął się drugi etap łowów na asystentkę. Do ostatniego etapu przeszły trzy, zresztą wskazane przeze mnie tydzień wcześniej. Była jeszcze czwarta, no po prostu Beza w stanie larwalnym, Bestia łakomie łypała na nią okiem, ale wystraszyła się naszych z W. uwag o niezwykłym podobieństwie do Bezy. Ponadto Bestia, zdaje się pomna doświadczeń z Bezą, którą zresztą sama sobie wybrała kwicząc z zachwytu, wolała nie ryzykować i na nas, a od dzisiaj na mnie chce przerzucić odpowiedzialność za wybór. Z tych trzech jedna miała fioła na punkcie munduru, czego świadectwem były ukończone studia w Akademii Obrony Narodowej w Rembertowie. Praca magisterska na temat wojsk lądowych, rozpoczęty przewód doktorski na ten sam temat. Długi weekend spędziła na wojskowej strzelnicy, strzelając z pistoletu do tarczy. W przeszłości składała bez powodzenia aplikacje do armii i wszystkich istniejących w Polsce formacji mundurowych. Twierdziła, że bez pleców się nie da. Fryzura krótka, z włosami w kształcie jakiś kolców nastroszonych, rysy ostre, wygimnastykowana, elegancja pretensjonalna i cokolwiek tandetna. Stworzona do praktyk seksualnych w stylizowanych mundurach, strojów z lateksu i skóry, pejczy, łańcuchów, jako strona dominująca. Idealna partnerka dla mężczyzn o masochistycznych upodobaniach. Druga sztucznie nadaktywna mieszczka, z fryzurą ozdobioną punkowym kosmykiem w kształcie szczurzego ogona zwisającym z boku głowy. Trzecia w porządku. Blondynka z wystającymi kośćmi policzkowymi. Solidna, poukładana. Nadużywała słów budzących erotyczne skojarzenia. Obsługiwanie, zadowalanie, spełnianie zachcianek klientów. Ogólnie miła. Zanim Bestia wzięła je po kolei w obroty do swojej pieczary, poprosiła mnie, abym od W. przyniósł materiały o D. i K., dwóch innych firmach Bestii. W. dał, ja przyniosłem. Bestia zapytała najpierw, czy któraś z pań brzydzi się szkodnikami, nie precyzując jakimi. Jedna z dziewczyn, zachowując trzeźwość umysłu, retorycznie zapytała, że chyba nie będzie miała do czynienia ze szkodnikami. Bestia skwapliwie potwierdziła, ale zaraz zauważyła, że była taka konferencja międzynarodowa w Holliday Inn., współorganizowana oczywiście przez Bestię, w której brały udział firmy z Ameryki i tam pokazywany był sprzęt na szkodniki. Na przykład takie lampy owadobójcze. Żadna z dziewczyn nie wiedziała, ile może kosztować taka lampa. Bestia otworzyła na chybił trafił katalog produktów firmy K. i wskazując na fotografię jednej z lamp zapytała o jej cenę. Zaznaczyła, że to taki mercedes wśród lamp. Jedna z nieszczęsnych kandydatek nieśmiało rzuciła, że może tak z pięćset złotych. Bestia zaśmiała się triumfalnie, spojrzała na mnie porozumiewawczo (nie podejrzewała, że ja nie mam i co więcej nie chcę mieć najmniejszego pojęcia o cenach tych cholernych lamp) i dla zwiększenia efektu zawiesiła głos. Ciekawość kandydatek sięgała zenitu. - Osiem tysięcy! Osiem tysięcy! I co Panie na to? - spytała Bestia świadoma efektu kompletnego zaskoczenia. - Drogie - wybąkała sztucznie nakręcona, na moment uspakajając gwałtowne ruchy własnego ciała. Ruchy te miały chyba świadczyć w zamierzeniu o niespożytej energii ciała tego właścicielki. Zaraz potem Bestia nasyciwszy się efektem ceny lampy, udała się do swojego gabinetu, wzywając po kolei kandydatki na asystentki na rozmowę twarzą w twarz. Oczekującym na swoją kolej dziewczynom musiałem dotrzymywać towarzystwa, co właściwie zajęciem było dość nudnym. Zresztą zaraz Słońce zajrzało do sali konferencyjnej i żar tego majowego przedpołudnia przypomniał, że świat za oknami nie jest w najmniejszym stopniu przyjaźnie nastawiony do niektórych ludzi. Tak się niestety złożyło, że z całą pewnością byłem jednym z nich.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A gdzie efekty rekrutacj,Mateuszu!?

ps. stawiam oczywiście na ,,ogólnie miłą" blondynkę :-)))

Mateusz pisze...

pudło, żadna! :)

Anonimowy pisze...

ależ wybredne towarzystwo! :-)))

Mateusz pisze...

ano :)

meluzine pisze...

boże, ja własnie chodzę na takie rozmowy, jeśli tak mnie analizują i obśmiewają to jestem w dołku ;-)

Mateusz pisze...

nie wpadaj więc, ponieważ raz, że wyśmiewana tu jest przede wszystkim pewna firma, a dwa, że opisane są tu dość specyficzne przypadki! ;)