czwartek, 6 listopada 2008

na zboczach Sierra Nevada

moja od serca przyjaciółka O. wróciła właśnie z podróży po różnych miejscach Ameryki. Żałuję, że w czasach, kiedy ja grasowałem za Wielką Wodą, nie chciało mi się wyruszyć w wielką podróż i tylko przez tydzień trasę N.Y - Chicago pokonałem popasając po miastach z przygodnie poznanymi towarzyszkami i towarzysami podróży :)

6 komentarzy:

daijoji pisze...

Wspaniała podróż, bardzo zazdroszczę Twojej przyjaciółce, a Ty się nie martw, Mat, bo wszystko przed Tobą! Serdeczne pozdrowienia :-)

Mateusz pisze...

wszystko to przede mną już raczej było, teraz tylko majaczący na horyzoncie drgający płomień świecy, który prędzej raczej aniżeli później zgaśnie...

Anonimowy pisze...

nadgo a co tu sie dzieje ?!Mateusz, dziecko, a Tobie co ? :)

Mateusz pisze...

a nic, jeno czysta arytmetyka stoi jak wół przed oczyma! ;)

daijoji pisze...

Mat, nie zgadzam się, ale zdaje się, że tak postanowiłeś. Mam nadzieję, że zmienisz zdanie! :-)

Mateusz pisze...

to już ode mnie raczej przestało zależeć. W pewnym momencie upływający czas odbiera nam inicjatywę i zaczyna decydować za nas! ;)