poniedziałek, 14 stycznia 2008

dawno, dawno temu, oszołomiony nieprzejrzystością stworzonej przez Linneusza w ,,Systema Naturae" klasyfikacji żywych organizmów, zaproponowałem własny, o wiele prostszy i posiadający pewnego rodzaju elegancję taksonomiczną. Ni mniej, ni więcej, podzieliłem organizmy żywe należące do królestwa fauny na trzy kategorie, wynikające wprost z możliwości percepcji ludzkiego, nieuzbrojonego w jakiekolwiek przyrządy optyczne, ludzkiego oka. Otóż świat fauny wedle mojego odkrycia dzielił się na świat widocznych, niewidocznych i pośredniej, między obydwiema kategoriami, ledwowidoczności. O ile pierwsza kategoria wyróżnionych w ten sposób widocznych była tak oczywista, że nie wymagała jakichkolwiek interpretacji, podobnie zresztą jak w przypadku niewidocznych, do których zaliczyć można jedynie wirusy, bakterie i roztocza, w przypadku ledwowidocznych nastręczała pewne trudności, które rozwiązały na zasadzie intelektualnych protez wykryte przeze mnie prawa. Jak zapewne się domyślacie, do kategorii ledwowidocznych zaliczyć można bez najmniejszych nawet wątpliwości pchły czy pantofelki, żeby posłużyć się przykładem tych mikroskopijnych zwierząt, widocznych jednak przy odrobinie wysiłku gołym okiem. Otóż ten percepcyjny wysiłek skłonił mnie do zastosowania tej pośredniej kategorii, w pewien sposób osłabiającej czystość i precyzję wspomnianego podziału. Aby owa nowa taksonomia była bardziej zrozumiała i przekonywująca, wprowadziłem trzy prawa, nazwane od mojego imienia prawami Mateusza. Pierwsze z nich brzmiało: niezależnie od ilości osobników klasyfikowanych jako widoczne, zawsze należeć będą do kategorii widocznych. Nie ma przecież najmniejszego znaczenia liczna myszy czy słoni, aby ludzkie oko mogło je dostrzeć. Widzimy zarówno jedną myszę, jak i całą ich hordę. Drugie prawo, odnoszące sie do niewidocznych, per analogiam do pierwszego prawa widoczności brzmiało: niezależnie od ilości osobników klasyfikowanych jako niewidoczne, zawsze należeć one będą do kategorii niewidocznych. Nie potrafimy jednym okiem dostrzec zarówno jednej bakterii i czy jednego wirusa, jak i całego ich stada. Porządek taksonomiczny zaburzała nieco kategoria ledwowidoczności, ponieważ w przypadku należących do owej kategorii osobników problem percepcyjny nie był tak oczywisty, jak w przypadku pozostałych dwóch kategorii. Nikt o zdrowych zmysłach przecież nie zaprzeczy, że o ile dostrzeżenie przez ludzkie oko jednej pchły czy jednego pantofelka nastręcza poważne trudności, o tyle problemy te znikają w przypadku watahy pcheł czy pantofelków, bowiem zmieniają one swą kategorię, stając się widocznymi. Stąd trzecie prawo: o ile pojedyńczego osobnika należącego do kategorii ledwowidocznych można w pewnych przypadkach zaklasyfikować do kategorii niewidocznych, o tyle większą ilość takich osobników klasyfikujemy jako widoczną, bo czyż ludzkie oko napotkać może jakiekolwiek trudności w dojrzeniu watahy pcheł czy pantofelków? Prawda, że proste? ;)

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

no tak, eleganckie i proste z przewaga eleganckiego, taki nazwijmy to...myk ! ;)

Mateusz pisze...

o tym myku nasi potomkowie będą nauki w szkołach pobierać! ;)

Anonimowy pisze...

bardzo odpawiada mi ten podział. prosty, przejrzysty i faktycznie elegancki (zwłaszcza barzo elegancka wataha pantofelków;)

Anonimowy pisze...

dobrze, zes w pore zabezpieczyl prawom prawowite i sluszne imię :)

Anonimowy pisze...

ten anonim to ja, Yeri;)

Mateusz pisze...

do śmierci będę ów podział szlifował :)

Anonimowy pisze...

ja tez tak Yerinku robilam, dopiero potem skumalam, ze mozna jako Spitzname sie zaznaczyc ( pseudonim chyba, bo mi tu po niemiecku wyskakuje ))), te literowki trzeba wpisac mimo wszystko : o jaka ladna kombinacja !
pyalu ;)