Na świat przychodzimy w ciszy
poczęci wilgocią
i zamyśleniem naszych matek
na mostach z chmur
między niebem a ziemią
udajemy siebie a jesteśmy wiatrem
co rozsiewa krzyk
i burzy pałace ze zwiędłych liści
przy okazji szlifujemy
carraryjski marmur na kolumny
mowa nasza jest wielce bełkotliwa
niezrozumiała dla nas samych
w czaszkach piwniczny chłód
a zdania bez początku i końca
nasze dłonie
jak korzenie wyrwanych drzew
nie służą już niczemu
są tylko świadectwem
naszej bezsilności
oceany i kipiel wodospadów
to nasza krew
a pamięć
to nie tylko przeszłość
czasami
kiedy przeglądamy się w spojrzeniach ludzi
widzimy tam tylko strach
cieszymy się
bo to znak
że będzie nas więcej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz