sobota, 29 września 2007

dzień dwudziesty drugi

Ludzie, którzy dużo podróżują, chyba tak naprawdę przed czymś uciekają, a na pewno przed samymi sobą. Jest coś nieznośnie sztucznego i zafałszowanego w entuzjazmie przemieszczania się po świecie, jakaś mdła nadzieja, że w innym miejscu ma świecie można odkryć coś nowego, coś dotychczas nieznanego, jak gdyby stara prawda, że cały świat to przecież my, nie miała już racji bytu. Jak mawiał bodajże Czechow, choć pewien tego nie jestem, że jak się chce dobrze opisać cały świat, to lepiej dokładnie opisać swoją wioskę. Nie chce mi sie tego sprawdzać, czy to rzeczywiście są słowa Czechowa, ale na pewno któregoś z rosyjskich klasyków. I tu pojawia się problem diabelskiego w istocie wynalazku, jakim jest internet, a w tym przypadku wszelkiego rodzaju guglopodobne wyszukiwarki. Jednym, a w najgorszym wypadku kilkoma kliknięciami zwalniają nas ze szlachetnego wysiłku w zdobywaniu wiedzy, dając nam dostęp do renesansowej wręcz wiedzy na tematy od sasa do lasa, obiecując coś, co w pewien niepokojący sposób jest podobne do obietnic Mefistofelesa składanych Faustowi. Cenę chyba wszyscy znamy.

Brak komentarzy: