piątek, 28 września 2007

dzień dwudziesty pierwszy

Oczko, i to na dodatek piątkowe, okraszone na wieczór soczystą burzą. Ostatni wolny weekend przed rokiem zaocznych studiów. Dobrze, że to tylko rok, i to na dodatek akademicki, czyli o te dwa, nie do pogardzenia miesiące krótszy od kalendarzowego. Kiedy skończę, to poza papierem będę miał nowy zawód i to jest w tym wszystkim piękne, że niezależnie od przeżytych lat coś nowego zaczyna się w życiu dziać. Codzienne pisanie tego bloga to rodzaj samodyscypliny, codziennego obowiązku, rodzaj modlitwy zalecanej przez Tomasza a'Kempis jako antidotum na zakusy Złego. Nie znaczy to wcale, że czynie przymiarki do uzyskania statusu świętego osobnika, zdolnego opanować w szybkim tempie szlachetną sztukę lewitacji. W tym akurat przypadku cnota cierpliwości jest perłą w koronie wszystkich cnót. A co jest wśród nich wszystkich tym jednym jedynym diamentem, lśniącym oślepiająco na błękitnym nieboskłonie?

Brak komentarzy: