środa, 26 września 2007

dzień dziewiętnasty

Oj, przede mną na ulicy przez kilka minut szła dziwna para. Dziewczyna wysoka, zgrabna, długonoga, chód prosto z wybiegów dla modelek. Facet sięgał jej do ramienia, tłusty, łysiejący, w okolicach trzydziestki. Trzymali się za ręce. Ależ ona była zgrabna i jak się poruszała. Jeżeli z jej strony było prawdziwe uczucie, to tylko wspaniale by o niej świadczyło. Jeśli nie, to banalna historia jakich wiele niestety na tym wcale nie najlepszym z możliwych światów. Leibnitza teodeycea była w rzeczywistości rozpaczliwą próbą obrony bożego majestatu, nieustannie i zbyt często wystawianego przez rzeczywistość na ciężką próbę. Może blogosławieni będą tylko ci, co wzięli sie za pisanie blogów? ;)

Brak komentarzy: