czwartek, 27 września 2007

dzień dwudziesty

No nie, praca od świtu do nocy nie jest dla normalnych ludzi. Przecież wliczając dojazdy, ludzie pracują dziś dłużej niż w XIX wieku, kiedy to rozpoczęła się walka o ośmiogodzinny dzień pracy. I nie można zapominać, że ludzie nie musieli wtedy tyle czasu tracić na dojazdy. W dużych miastach, gdyby nie metro i tramwaje, to chyba szybciej człowiek przemieszczałby się pieszo. Te pierdzielone samochody to gorsze od karaluchów, opanowały miasta i nie jest to na pewno koniec ich inwazji. Przecież toto się powinno się tępić jak najgroźniejsze dla życia i zdrowia ludzkości szkodniki. W miastach na pewno.
Idąc dziś na spotkanie z telewizyjną dziennikarka robiącą program o produktach mojej firmy nie mogłem się spodziewać tego, co zobaczyłem. A zobaczyłem, i nawet bliskie spotkanie trzeciego stopnia miałem z kobietą żywcem wyjętą z erotycznych komiksów. Blondyna w średnim wieku, z włosami do pasa, biust chyba dziesiątka, albo i lepiej, bo do takiej numeracji moja wyobraźnia raczej już nie sięga. Opięta spódnica do połowy uda, druciane okulary a la intelektualistka, no po prostu buchała erotyzmem. Zresztą wszystko na sobie miała opięte, wodząc swoim wyglądem na pokuszenie bladych młodzianków z podkrążonymi oczami. Pierwszy raz w życiu coś takiego dane było mi ujrzeć na żywo, a nawet dotknąć, ściskając dłoń na powitanie. Trudno nie przyznać się, że dreszcze były ;)

Brak komentarzy: