czwartek, 20 września 2007

Opowieści ściśle prywatne

Jedynie na Targówku mowa ludzka nie była tak skomplikowana, a Pan Bóg objawiał się również w genus femininum, bez najmniejszych choćby odchyleń w kierunku numerus pluralis. To była oczywiście Bozia, której obecność, jak teraz widzę, najpełniej objawiała się wtedy, kiedy na każdym uchu niczym klipsy powiewały nam wyrastające ze wspólnego korzonka dwie czereśnie, a do nosów przyklejaliśmy wirujące jeszcze przed chwilą na wietrze na parze zielonych skrzydeł nasiona klonu. Równie dobrze mogliśmy je zbierać wprost spod drzew albo wręcz zrywać z gałęzi. Chociaż to nie był jedyny moment namacalnego wręcz odczuwania obecności Bozi. Mogła również być w smaku owoców rosnącego na sąsiedniej ulicy morwowca, oranżady w proszku wysypywanej wprost na język, oraz robionego przez mamę podpiwka. Na pewno była też w wielu innych rzeczach, tylko nie mogę ich teraz sobie przypomnieć. Jednak na pewno nie mogło jej być w wersetach sprośnej poezji, wypisywanej na drzwiach i ścianach wspólnych dla wszystkich mieszkańców Pekinu toalet wybudowanych którejś wiosny lub jesieni. Pisane były jednym i tym samym charakterem pisma, co sprawę tajemniczego poety czyniło jeszcze bardziej intrygującą. Jedyny raz pojawił się dwuwiersz nakreślony inną już na pierwszy rzut oka ręką i było to w istocie pewne przesłanie do autora pozostałych wierszy. Bo to, że był tylko jeden, nie ulegało najmniejszej nawet wątpliwości. We wspomnianym przesłaniu komentator tej szaletowej twórczości życzył sodomicznych wrażeń ,,temu poecie, co pisze wiersze w prewecie”. Z dzisiejszej perspektywy nie uważam, aby zasługiwał na tak haniebne potraktowanie. Musiał być bowiem obdarzony nie taką znowu odrobiną talentu, który niestety zaprzedał w służbie muzom dość frywolnym. Nie mogę oprzeć się pokusie zaprezentowania chociaż kilku próbek jego twórczości zastępując, na ile to jest możliwe, wulgarne wyrażenia łagodniejszymi odpowiednikami wyróżnionymi kursywą. Tytuły, których te wiersze nie miały, zmuszony byłem nadać sam.

WALKA POSTU Z KARNAWAŁEM

za stodołą w starym kuble

pokrywały się dwa wróble

na to wrona do nich kracze

już nie kryjta się smarkacze

bo ja wrona doświadczona

pokrywana przez gawrona

ARCADIA

dawniej młodzian w skórę odzian

miał kuśkę jak wieża

i tą kuśką jak maczugą

napindalał zwierza

a dzisiaj studencik

kuśkę ma jak pręcik

zmiętoszony, pognieciony

ma swój instrumencik

a dawniej dziewice

miały cyce jak donice

i żelazne pice

a dzisiaj niewiasta – ledwo jej odrasta


KAPRYS

wyszedł król w złocistej szacie

kazał wszystkim ściągać gacie

kto nie ściągnie swoich gaci

temu kuśkę utną kaci

wyszedł rycerz na waleta

napiął kuśkę jak sztyleta

napiął jaja jak balony

jak nie pryknie pindolony


aż się zatrząsł zamek cały

panny z łóżek pospadały

a kondomy z górnej półki

wirowały jak jaskółki

CIEKAWOŚĆ

za stodołą, za górami

srał chłop kaszą z burakami

rozgrzebywał pazurami

i przyglądał się swej kupie

jaki ciężar nosił w dupie

KONWERSACJA

rzekła kiedyś pipa pupie

my nie chodźmy razem w kupie

bo ty prukasz, hałasujesz

I robotę całą psujesz

na to pupa rozgniewana

ach ty pipo zafajdana

cię ćmykają, tobie płacą

a mnie biją kij wie za co

Podejrzenia co do autorstwa cytowanych utworów nie prowadziły do nikogo i bardzo szybko pochłonęły mnie inne sprawy. Jak chociażby łapanie w puste pudełka po zapałkach bzyczących trzmieli, nazywanych nie wiedzieć czemu bąkami. Schwytany owad wydając charakterystyczne i sobie tylko właściwe dźwięki, stawał się sercem przykładanej do ucha żywej pozytywki. Tak w ogóle to prawie wszystkie latające i skaczące owady, z wyjątkiem much, były obiektem nigdy nienasyconego pożądania. Podobnie jak cykające świerszcze i wydające podobny odgłos zegarki. Z tymi ostatnimi udało mi się kiedyś zostać sam na sam i nie skończyło to się dla nich najlepiej. Kiedy próby dostania się do ich wnętrza spełzły na niczym, rzucałem nimi o ścianę. W przypadku budzika przyniosło to zamierzone efekty. Pod jego obudową zobaczyłem, po raz pierwszy w życiu, niezrozumiałe w swym pięknie kłębowisko zębatych kółek i pozostałych części tajemniczego mechanizmu. Podobnie czułem się, kiedy po raz pierwszy dostałem się do środka kobiety, a jeszcze wcześniej, kiedy odkryłem przyjemność związaną z wydobywaniem się ze mnie białego, gęstego płynu. Tego typu fascynacje musiały się jakoś wiązać z późniejszym niepokojem, wywołanym przeczytaną gdzieś wzmianką na temat prób operacji, które mieli rzekomo wykonywać na sobie osiemnasto i dziewiętnastowieczni chirurdzy. Do dziś nie mogę tego pojąć, mimo że moja wiedza bogatsza jest o opisane i oglądane w kinie przypadki seppuku. Pamiętam, że złowionej kiedyś ćmie wypreparowałem z odwłoku wnętrzności i rozcięty odwłok dokładnie zaszyłem. Miałem podstawy przypuszczać, że mimo przebytej operacji robak będzie mógł dalej fruwać. Takich złudzeń już nie miałem, kiedy schwytaną nie bez wysiłku muchę pozbawiałem skrzydeł i wszystkich kończyn. Do dziś nie umiem dla much znaleźć przekonywującego uzasadnienia faktu ich występowania w przyrodzie, poza tym, że mogą być jednym z elementów pożywienia dla tych spośród ptaków, które nie czują do nich porównywalnego z moim obrzydzenia. Podobnymi uczuciami darzę jeszcze inne zwierzę, które z racji swej zatrważającej liczebności nie może być traktowane jako pożywienie dla czegokolwiek. Chodzi o szczury, które również nie mogą wykazać się przed nikim i niczym swą przydatnością. Jeśli nawet niektórzy ludzie potrafią dostrzec u nich z niewyjaśnionych powodów ślady urody, to w stosunku do much o takich upodobaniach nie słyszałem. Muchy bowiem brzydkie są z natury, a ich brzydotę potęguje jeszcze wspomniany syndrom bycia zbędnym. Doskonale potrafię wyobrazić sobie świat pozbawiony much i szczurów. Bez żadnego dla kondycji takiego świata uszczerbku. Ten rodzaj intelektualnego eksperymentu jest dla mnie jedynym i podstawowym kryterium rozstrzygania przydatności dla świata kogokolwiek i czegokolwiek. Nie można przecież wyobrazić sobie świata na przykład bez powietrza, którym oddychamy, czy widoku ukochanej osoby. Ale bez zapachu już łatwiej i jest to kolejne zjawisko, które do funkcjonowania naszego świata nie jest konieczne. Następnie paznokcie i włosy, oraz bez żadnych wątpliwości modne kreacje. Gdy dodamy jeszcze do tej kolekcji rozmaitej maści polityków i innych sprzedawców marzeń, lista przedmiotów bezużytecznych będzie niemal kompletna. Mówię niemal, ponieważ na przykład w kwestii mostów nie mam do końca wyrobionego zdania. Niby wszystko jest z nimi jasne i nie budzące wątpliwości, ale mimo wszystko jakieś pozostają. Nie potrafiłem zrozumieć ludzi pragnących za wszelką cenę przeprawiać się na drugi brzeg. Przecież wszystko, co dla nas najważniejsze, odbywa się i tak po tej jednej, właściwej stronie rzeki. Przeprawianie się przez wartki nurt na drugi brzeg nie przynosi właściwie nigdy nic dobrego, jak było to w moim przypadku. Ostatecznie przecież gdyby nie mosty, nie musiałbym teraz zastanawiać się, dlaczego wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. Skłaniałbym się raczej do sądu, że drugie brzegi rzek należy oglądać z bezpiecznej odległości, a mosty potrafią wyzwolić niezbyt bezpieczne pokusy. Bezmyślnie przechodzimy nimi na drugą stronę, ani trochę nie podejrzewając znamiennych dla nas w skutkach konsekwencji takich wypraw. Mosty burzą naturalny porządek wszystkich rzeczy, spajając swymi żelbetowymi konstrukcjami to, co na zawsze powinno być rozdzielone. Ostatecznie gdyby ich nie było, ludzie owładnięci szkodliwą manią poznawania nowego, przebywaliby pełne wirów i niebezpiecznych prądów rzeki wpław, osiągając w ten sposób swój wymarzony cel. A mosty przeprawę wpław czynią zbędną i dostępną wszystkim. Tak więc moim zdaniem wszystkie mosty powinno się wysadzić w powietrze, co skutecznie zapobiegłoby i powstrzymało szkodliwy proces krzyżowania się mieszkańców obydwu brzegów. Może wtedy Targówek by ocalał i nie byłoby tego całego zamieszania. Ponadto nie powstałaby kategoria ludzi żyjących w cieniu ich przęseł, bo nie jest to miejsce, w którym ludzie żyć powinni. Nie zawsze bowiem rzeczy, które widzimy, są tymi za jakie je bierzemy. Tak samo jest z ludźmi, choć zdarza się również, że są dokładnie tymi na jakich wyglądają.

Brak komentarzy: