sobota, 29 września 2007

Opowieści ścisle prywatne

Początek spisywania tej mojej opowieści związany był, jak to zwykle bywa, z podjęciem długo odkładanej decyzji rozpoczęcia tego zbożnego dzieła. Od pewnego czasu zaczęło prześladować mnie nieodparte wrażenie, że zaczyna ono rządzić się własnymi, sobie tylko znanymi prawami. Rozrastająca się opowieść nie tyle jest, jak to było dotychczas, po prostu przeze mnie spisywana, co raczej spisywania jej sama się domaga. A ja niejasno przeczuwałem, że pozostaje mi coraz mniej czasu. Może to we wszystkim tym razem wziętym tkwiło zaskakujące nawet dla mnie, niespodziewane pojawianie się pozornie niezwiązanych z duchem opowieści wątków. Ale tylko pozornie. Ostatecznie nasze życie nie składa się tylko i wyłącznie z dziejących się na zewnątrz nas wydarzeń. Obok nich dzieją się wydarzenia innej natury, pochłaniające o wiele więcej czasu aniżeli te, których jeśli nie uczestnikami, to przynajmniej byliśmy świadkami. Dzieją się one w naszych głowach, gdzie przestaje obowiązywać logika świata zewnętrznego. Jeśli więc chcemy jak najrzetelniej dociec przyczyn naszej teraźniejszości, nie możemy pominąć najbardziej nawet błahych i wydawałoby się niemających z nią żadnego związku wydarzeń. Jeśli jeszcze zdołamy uwolnić nasz umysł od krępującego gorsetu łańcucha przyczyn i skutków, zrozumiemy jak jałowe potrafi być zakładanie z góry sprawczych powodów naszej obecnej sytuacji. Sam moment przyoblekania naszego życia w ostateczny kształt martwych liter jest w istocie uwolnieniem się od nieubłaganego upływu czasu. Pozwala nam to z kolei obejrzeć jak pod mikroskopem wszystko to, co kiedyż było pełne życia, a teraz stało się jedynie zadrukowaną kartką papieru. Niepokojące są natomiast niejasne kryteria arbitralnych przecież decyzji opisania właśnie tych, a nie innych historii. Tego rodzaju niepokoju uniknęlibyśmy opisując wszystko bez wyjątku, co tylko się nam wydarzyło. Oznaczyłoby to podjęcie decyzji powtórzenia od nowa naszego życia, co jest zadaniem niewykonalnym chociażby z powodu niewystarczającego czasu, jaki jest nam na tym świecie dany. Ponadto próbując opowiedzieć całe nasze życie nie jesteśmy w stanie opowiedzieć chwil przeznaczonych na jego opowiadanie. To tak, jak byśmy nagle zapragnęli zobaczyć własne spojrzenie czy usłyszeć własne, pełne skupienia nasłuchiwanie. W gruncie rzeczy każda przekazywana komuś opowieść jest próbą ocalenia przed śmiercią jakiegoś fragmentu naszego życia i jak na razie jest jedynym sposobem na osiągnięcie choćby w części niedostępnej nam w całości nieśmiertelności. Dlatego właśnie z tego powodu wszystko, co zamierzamy przekazać światu, musi być skropione naszą krwią. Inaczej nie warto i nie ma to najmniejszego sensu. Wymyślanie na nowo własnego życia ma w sobie pełną niesmaku zarozumiałość właściwą umysłom martwym, nieustannie przeżywającym wyobrażoną przez siebie własną doskonałość. Jest to charakterystyczne dla osób usiłujących poprzez rozważne poruszanie się po tym świecie roztaczać wokół siebie aurę mądrości. Nałożona na twarz maska rozwagi uniemożliwia im podejmowanie decyzji z gatunku radykalnych, w obawie przed utratą ciężko wypracowanego wizerunku mędrca. Potrafią w ten sposób skutecznie ukrywać swoje wstydliwe postępki, których niekoniecznie często muszą się dopuszczać. Inną charakterystyczną cechą ich charakterów są konformistyczne inklinacje, ukrywane szczelnie pod maską rozwagi. Mając do wyboru własną wygodę i ryzyko związane z manifestacją jednoznacznego wyboru, zawsze wybiorą to pierwsze. Myślę, że jest to jeden z głównych powodów, dla których osoby mieniące się we współczesnych nam czasach filozofami tak często wybierają zacisza akademickich gabinetów, w ścianach których zdolni są jedynie poruszać kwestie z gatunku tych bezpiecznych, sprowadzając je do pozornych prowokacji intelektualnych, wymierzonych w istocie w niczego z tego nierozumiejących adresatów. Dlatego cieszę się, że uniknąłem ich losu. Gorsi od nich są jedynie pierwszoroczni studenci psychologii, którym jeśli chcemy uniknąć wnikliwej analizy naszej duszy, lepiej schodzić czym prędzej z oczu.

Brak komentarzy: