piątek, 28 września 2007

Opowieści ściśle prywatne

Dyrektorem szkoły, wtedy mówiło się kierownikiem, był pan Muszyński, przystojny urodą prowincjonalnego amanta. Mamy po dziewięć, dziesięć lat, wracamy z lekcji religii, jak zwykle pociągnęliśmy kilka razy za sznur dzwonnicy stojącej na terenie kościoła, jak zwykle ksiądz usiłował daremnie nas schwytać, wyjątkowo tym razem ogłuszony pieńkiem drzewa opartego o otwierające się do wewnątrz drzwi zakrystii i w świeżo zasadzonym parku widzimy naszego kierownika. Chowamy się za ławkami w bezpiecznej, jak nam się wydaje odległości i wrzeszczymy:

- Muuuszyyyński! Muuuszyyyński! Każda mucha rucha karalucha! Każda mucha rucha karalucha!

Następnego dnia na drugiej czy trzeciej lekcji do klasy wpada woźna Kujawowa, wodzi swymi wyłupiastymi oczyma po klasie i wszystkich uczestników wczorajszej akcji wywołuje do kierownika. Wiemy już, że zostaliśmy wczoraj rozpoznani, nie mamy nawet czasu zastanowić się jak to było możliwe. Wchodzimy pojedynczo, na półkach oszklonej szafy kolekcja gumowych obrzynków wężów do podlewania, przeczuwamy już, do czego mogą służyć.

- Co wczoraj krzyczeliście?

Udajemy, że nie wiemy o co chodzi, miny prowadzonych na rzeź niewiniątek, przerażenie ściskające gardło.

- Macie powtórzyć to, co wczoraj wrzeszczeliście!

Kiedy twardo obstajemy przy swojej wersji, musimy opuścić spodnie i położyć się na lakierowanej ławie. Jeszcze tylko ostatnie ostrzeżenie, że jeśli nie powtórzymy - w rękach kierownika pojawia się egzemplarz złowrogiej kolekcji - sprawiedliwości stanie się zadość. Bronimy do końca swojej wersji, nasze pośladki zaczynają piec od rytmicznych uderzeń, przerwa, ponowienie propozycji, więc zapłakani dukamy, że krzyczeliśmy tylko: - Mucha! Mucha! – co kierownika nie zadowala. Po następnej porcji uderzeń mamroczemy przez łzy:

- Każda mucha rucha karalucha!

Kierownik na to, że trzeba było tak od razu. Wiele lat później mijając na ulicy dwie kobiety, usłyszę, jak jedna z nich mówi do drugiej:

- Kochana! Człowiek to jak mucha. Tu żyje, tam umiera.

Swoją drogą ciekawe jak umierają muchy. Może w locie?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ciekawe jak umieraja muchy?
tja.. na pewno w ekstazie, palaszujac wyborne kastki g..na
:-)