niedziela, 30 września 2007

sceny z życia w Biurze Promocji Głupoty

Miejsce akcji: drugie pomieszczenie biurowe

Osoby: Żaneta, Renata, Doris, Dorota

Scena II

Po pomieszczeniu, tym samym, z którego pod koniec pierwszej sceny wychyliła się głowa Doris, miota się energiczna, farbowana blondynka o wyzywającej urodzie. Jej zachowanie zdradza wyznawczynię religii fitness. Piskliwym, wysokim głosem naśladuje wydobywający się z radia śpiew jakiejś gwiazdki disco-pop. To Żaneta.

Żaneta: Renia, nie gniewaj się, ale ty chyba śmierdzisz koniem.

Renata: Żanetko, chyba przesadziłaś. Lepiej oddaj mi wszystkie wizytówki z targów, te, co pan Mateusz dał ci do przejrzenia.

Żaneta: Ja nie mam kolczyka w takim miejscu, że zobaczyć go można dopiero na leżąco, wiec ty nie mów mi o wizytówkach. Chyba nie chcesz powiedzieć, że mam cię całować w pępuszek? Ty chyba Renia zwariowałaś!

Renata: No wiesz!

Doris: Uspokójcie się dziewczyny, bo będziecie musiały wykupić roczną prenumeratę.

Dorota: walnijcie sobie po Red Bullu i będzie spokój!

Renata: Słuchajcie dziewczyny, ja odchodzę.

Żaneta: No co ty Renia! Nie mówisz tego chyba poważnie? To byłaby największa podłość, jaką znam. Przecież szef obiecał nam na targi firmowe podkoszulki i czapki z logo gazety. A ja za trzy tygodnie mam sprawę rozwodową. Nie możesz mi tego Renia zrobić!

Renata: Ale Żanetko, co to ma do rzeczy?

Doris: Oj ma! Oj ma! Nawet nie wiecie jak dużo. Możecie mnie o to spytać.

Dorota: No właśnie, co ma?

Doris: Pamiętacie tę szarą kopertę, co kiedyś leżała na biurku? Tę, o którą prezes wszystkich wypytywał przez telefon w środku nocy? No pamiętacie?

Żaneta, Renata, Dorota (chórem): Pamiętamy!

Doris: A pamiętacie o co pytałam pana Mateusza przed zebraniem?

Żaneta, Renata, Dorota (chórem): Pamiętamy!

Doris: No to o co pytałam pana Mateusza?

Zapada cisza, z piętra niżej dochodzą przytłumione odgłosy zebrania.

Doris: Żanetka, przymknij okno, bo mi wieje po plecach i nie mogę myśleć.

Żaneta: Już kochanie! Tylko powiedz nam, o co pytałaś przed zebraniem pana Mateusza, bo ja już nic z tego nie rozumiem. To chyba było coś o tym, że Renia niestety śmierdzi koniem. Tak? Nie gniewaj się Renia, ale ja już jestem taka bezpośrednia i mam nos wyczulony na brzydkie zapachy. Jak chcesz, to ci pokażę zdjęcia ze ślubu. Chcesz Renia? No powiedz, że chcesz! Przecież to, że śmierdzisz koniem, chyba nie przeszkadza ci oglądać zdjęć?

Doris: Słuchajcie dziewczyny, ale ja też nie pamiętam.

Do pomieszczenia wchodzi słaniając się na nogach Elwira.

Elwira: Gdzie się wszyscy podzieli?

Doris: Poszli na zebranie z panem Tadeuszem. A dlaczego ty z nimi nie poszłaś?

Elwira: Właśnie o to samo chciałam was spytać. Przed chwila obudziłam się pod biurkiem i nie wiem co się stało. Ale dlaczego tu tak śmierdzi koniem?

Żaneta: Elwirka! To ta Renia. Ona nawet nie chce oglądać moich zdjęć ślubnych i na dodatek chce rzucić pracę. Ty chyba Renia jesteś nienormalna?

Doris: Dziewczyny! Wszystko sobie przypomniałam!

Żaneta, Renata, Dorota, Elwira (chórem): Ale co sobie przypomniałaś?

Brak komentarzy: