sobota, 27 października 2007

dzień czterdziesty dziewiąty

Noce są dla naszego umysłu próbą ognia i wody, bożym sądem, na który po kres naszych dni pozywa nas przeznaczenie. Do pewnego momentu, tego najważniejszego, wychodzimy z tych prób zwycięsko, no czasami pokiereszowani nocnymi koszmarami. W dzień, kiedy chcąc nie chcąc powieki mamy uniesione niczym przyłbice, pojedynki z rzeczywistością staczamy w każdej upływającej sekundzie, przeważnie je wygrywając. Nocami zaś nasze umysły ogarnia szaleństwo, którego najczęściej nie jesteśmy świadomi. Chodzimy wtedy po jeziorze Genezaret, wody mórz sie przed nami rozstępują, a my niczym Mojżesz lud Izraela, sami siebie prowadzimy przez wszystkie pustynie świata, zmierzając do pierwszych promieni wschodzącego słońca. Pianie kogutów ocala nam po raz kolejny życie, a my nawet tego nie zauważamy. W dzisiejszej GW znowu o podziemnej drukarni, w której pewnego poranka lata świetlne temu polityczna policja wygarnęła nas jak pisklęta, śląc na nas uzbrojony oddział, bo jak się potem okazało, też byliśmy uzbrojeni. Tak przynajmniej w ówczesnej tiwi to pokazali :)

Brak komentarzy: