wtorek, 16 października 2007

dzień trzydziesty dziewiąty

Zdania długie vs zdania krótkie. Jakiś kanon hamburgerowy od lat wielu obowiązuje, że zdania w tekście pisanym muszą być krótkie. Żarcie w hamburgerowni też ma być krótkie, szybkie, sterylne, bez smaku. Te krótkie zdania chyba też. Nie mówię, żeby od razu iść śladami długości zdań Kanta z jego Krytyk, Wittgenstein też pisał krótko, ale u niego wynikało to chyba z fascynacją naukami ścisłymi, tak jak całego Koła Wiedeńskiego, którego członkiem na szczęście nie był. Skoro już duch Kanta został przywołany, to przypomnieć warto, że kwintesencją ,,Krytyki czystego rozumu" jest teza, że tyle świata zewnętrznego możemy postrzec, ile weń swymi zmysłami i intelektem włożymy. Ani mniej, ani więcej. To oczywiście spłycenie, wyciśnięcie kwintesencji, nie uciekając sie do bardziej subtelnych i wyrafinowanych analiz. Na koniec jeszcze o Bogu, o jego wszelkich wcieleniach odnajdywanych w najróżniejszych religiach monoteistycznych. Skoro jest wszechmocny i doskonały, skoro stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, skoro dał nam ludziom dar rozumowania, to żadne dywagacje na jego temat nie mogą być grzechem czy bluźnierstwem. Jedni mówią, że jesteśmy jego dziełem, drudzy że stworzyliśmy go w swoich umysłach. A jeśli jest tak, że ten Bóg, któremu pod najróżniejszymi postaciami oddajemy cześć i pokłony, jest tylko jednym z ogniw nieskończonego łańcucha bogów, stwarzających się nawzajem w każdej, nieskończenie małej jednostce czasu, aby w ten sposób zapewnić sobie należną przepaść między nami a nimi?

Brak komentarzy: