piątek, 12 października 2007

dzień trzydziesty piąty

Kiedy samurajska katana tnie ze świstem powietrze, zmierzając pewnie i nieubłaganie do szyi przeciwnika, wszechświat cały, aż po granice przesunięcia widma świetlnego galaktyk ku czerwieni, wstrzymuje na nieskończenie małą jednostkę upływu czasu oddech. W takim właśnie momencie eleacki paradoks Achillesa i żółwia, chociażby ten w wersji ze strzałą, nabiera świeżości kropli porannej rosy. Widać w niej niezwykle wyraźnie te wszystkie nieskończenie małe refleksy czasu, który ostrze miecza ma jeszcze przed sobą do przebycia. Jeśli w tym samym momencie któryś z najbardziej pojętnych uczniów Bodhidharmy przeżyje niespodziewane satori, ostrze katany nigdy nie dotrze do celu, do którego jednocześnie już na zawsze będzie zmierzać. Ale jednocześnie temu, który w tym właśnie momencie doświadcza tej tajemniczej jedności z całym wszechświatem, jedności zacierającej granicę pomiędzy ,,ja" i tym, co jeszcze chwilę przedtem było rzekomo na zewnątrz nas, niczym wiatr rozwiewający ślady karawan na wszystkich pustyniach świata, to takiemu komuś pozostaje tylko intelektualne seppuku.

Brak komentarzy: