poniedziałek, 29 października 2007

dzień pięćdziesiąty

Przyszłość to w sumie coś takiego, co na zdrowy rozum nigdy nie powinno sie wydarzyć, to znaczy wypełnić po brzegi tym, co gdy już się wydarzy, staje się przeszłością. Tak naprawdę najmniejsze wątpliwości dotyczą tylko teraźniejszości, czyli tego, o czym jesteśmy świadomi, że właśnie w tej chwili jest, choć i tu pojawia się poważna wątpliwość, czy aby to, co w danej chwili uznajemy za teraźniejszość, w tym samym momencie przywdziewa szaty przeszłości. I tak wszystko rozgrywa sie w naszych głowach, czy chcemy tego, czy nie. Skoro tego, co ma dopiero być, tak naprawdę przecież jeszcze nie ma, to czymże wobec tego jest? A może jest zupełnie inaczej, może wszystko jest tym tylko, co już kiedyś było, a raczej naszymi o tym wspomnieniami? Może właśnie dlatego, z takiej epistemologicznej ostrożności Benia Kszyk mówił mało, bo niemożliwe żeby jedynym powodem oszczędności w słowach Beni były kwestie natury kulinarnej. Jeśli mowa, którą wedle Novalisa bogowie dali nam po to, abyśmy mogli dawać świadectwo kim jesteśmy, jest rodzajem pajęczyny, w którą łapie się to wszystko, co tylko potrafimy w jakiś tam sposób pojąć, to umysł masz stworzony jest na kształt czarnego pająka, ukrytego w skorupach ludzkich czaszek. Któż to na pewno tak naprawdę może wiedzieć?

Brak komentarzy: