poniedziałek, 15 października 2007

dzień trzydziesty ósmy

Nic lepiej, a wręcz przeciwnie. Na dodatek jedna z moich ulubionych Listonoszek, zagubiona od pewnego czasu gdzieś na bezdrożach królestwa Realu, dała życia smutny znak, co tylko potwierdziło moje wcześniejsze przypuszczenia. Ech Odrej ... Nie pamiętam, kiedy to tak ostatnio byłem zmęczony, wyczerpany, jak ostatnimi czasy. Może być też tak, że to wiek upomina się o należne sobie prawa i poprzez stan organizmu daje znak stopu. Nie zdziwiłbym się, no bo ileż to można ignorować nieubłagany upływ czasu, którego siłą rzeczy coraz mniej, a nie więcej. Wyrywanie zegarom wskazówek nic tu nie pomoże, wstrzymanie obrotów ciał niebieskich również. Nie ma co kombinować, niech fala niesie nas ku przenaczeniu.

Brak komentarzy: