środa, 24 października 2007

przypisy ściśle prywatne

BRUEGHEL – nazwisko klanu niderlandzkich malarzy. Ojciec Pieter, 1528-1569, w odróżnieniu od starszego syna o tym samym imieniu zwany starszym, zaliczony został przez niewidomego teoretyka malarstwa z Mediolanu Gian Paolo Lomazzo do grona tych malarzy, którzy zapełniając swe obrazy dużą liczbą postaci potrafili oddzielić od nich w sposób właściwy jasność powietrza, usuwając je na drugi plan. Lomazzo zanim oślepł w wieku dwudziestu kilku lat, sam zajmował się malarstwem. Wzorując się na Teatrze Pamięci Giulia Camillo pragnął wybudować Świątynię Malarstwa poświęconą sztukom pięknym. Głowa rodu Brueghlów potrafił wedle współczesnych malować takie rzeczy, których tak naprawdę malować się nie da. Jednak potrafił namalować ciszę i obojętność towarzyszącą upadkowi Ikara, czy przerażenie bożym gniewem i własną zuchwałością, które ogarnęło budowniczych sięgającej ponad chmury wieży Babel. Na jego obrazie wierzchołek wieży jest strzaskany albo w porzucony w popłochu, nim został dokończony. Na wieży i w jej pobliżu nie ma już nikogo. Jest tylko opustoszałym od dawna świadectwem ludzkiej pychy i nieposkromionej ambicji sięgnięcia przypisanych tylko bogom i aniołom niebios. Synowie nie zdołali prześcignąć ojca w artystycznym kunszcie. Pieter posuwał się wręcz do kopiowania dzieł ojca i czasami malował piekielne sceny, od których zresztą powstał jego przydomek Piekielny. Młodszy Jan, może zmęczony duszną atmosferą obrazów brata, wolał zanurzać się w idyllyczny świat Raju lub sielankowe momenty, w rodzaju opuszczania Arki przez Noego i pozostałych jej pasażerów, głównie zwierzęcego pochodzenia.

Brak komentarzy: